"Kobiety żyją wspomnieniami, mężczyźni tym, co zapomnieli"
Muszę przyznać, że jestem
zagorzałą przeciwniczką komedii w każdej formie, a jak informacja na okładce
wskazuje, recenzowany utwór powinien być przypisany do tego właśnie gatunku.
Coś mnie jednak do powieści przyciągnęło, czemu nie mogłam być obojętna.
Niewątpliwie czynnikiem zachęcającym był intrygujący tytuł, ale to przeczytanie
opisu skłoniło mnie do skonsumowania lektury.
Jak na komedię przystało,
historia okazała się być okalana w zabawne treści oraz dialogi. Nie były one
jednak sztampowe, jak sobie na początku wyobrażałam, a autentycznie śmieszne.
– Proszę podać swoje pełne imię i
nazwisko.
– Och, moje pełne imię i
nazwisko? – jąkałem się. – To znaczy ze wszystkimi imionami?
Żeby nie przesadzić z sielanką, w
wesołej powieści przydarzyło się coś przygnębiającego. Tutaj możemy za takie
wydarzenie uznać utratę pamięci przez głównego bohatera, ale chociaż to motor
napędowy historii, nie był bynajmniej zły. Czytelnik miał okazję zobaczyć
sytuacje, które w dużej mierze przyczyniły się do tego, by komedia była także
przejmująca i wzruszająca.
Przed obrazem staje rozpadające
się małżeństwo, problemy z alkoholem czy śmiertelna choroba bliskiego członka
rodziny. Chociaż sam przypadek „zapomnienia” może być dla nas daleki, to
komplikacje życia codziennego sprawiły, że książka stała się lekturą realną, a
przeciętny czytający mógł utożsamić się z bohaterami.
– Moja utrata pamięci może być
najlepszą rzeczą, jaka nam się przytrafiła!
– Rany boskie, Vaughan, jedną z
rzeczy, które doprowadzały mnie do szału, było to, że zapominałeś o wszystkim,
co ci mówiłam.
Ich samych za to nie sposób nie
lubić. Są nie tylko charyzmatyczni i zabawni, ale także szczerzy wobec innych.
Czasami nasza grupka bohaterów stwarzała złudną iluzję otaczającego świata,
patrzyli na rzeczywistość z jednej, własnej perspektywy, przez co zdarzało im
się popełniać błędy. Ale to na nich człowiek się uczy, fikcyjne postaci również
– czego mogłam być świadkiem. Na największą sympatię zasłużył Gary – genialny
umysł z głupkowatymi pomysłami. Nie sposób było jednak nie zwrócić uwagi na
jego olśniewającą żonę Lindę, sprawującą piast tej „lepszej” połówki w ich
związku.
– Och, to takie romantyczne! –
powiedziała Linda w widocznej ciąży. – Może my się rozwiedziemy?
Mniej sympatycznie w początkowej fazie
wypadła Maddy, żona głównego bohatera, która na wstępie sprawiała wrażenie
samolubnej. Niedługo, lepiej ją poznawszy, stanęłam za Madeleine murem.
Należy zaliczyć do pozytywów to,
że Vaughan był bardzo wyrazistą postacią i jego przemyślenia nie działały
nużąco, a wręcz pobudzająco, ponadto historia z zanikiem pamięci nie wydawała
się naciągana, tylko rzeczywista.
Mnie jako kobiecie czasami ciężko
czytać książki, których narratorem pierwszoosobowym jest mężczyzna, bo aż
nazbyt często nie zgadzam się z jego nawykiem myślowym. Tym razem całkiem
porzuciłam tę kwestię i bez oporu wdrożyłam się w refleksje Vaughana.
Zawdzięczać to mogę zapewne lekkiemu piórze pisarza, który wyczarował i dobry
pisarsko, i interesujący czytelnika tekst. Przedstawienie historii w sposób, w
jaki dokonał John O’Farrell, jest
strzałem w dziesiątkę. Wspomniane przeze mnie dialogi są inteligentne, ale
także bawią, dzięki czemu czas przy lekturze pędzi nieubłaganie. Autorowi można
także zazdrościć niekonwencjonalnego pomysłu, który stanowi część składającą
się na sukces.
Przy kolejnym fragmencie
chciałabym odstąpić od chwalenia pisarza, a pogratulować wydawnictwu Sonia
Draga. Dosłowne przetłumaczenie tytułu, świetna zachęcająca okładka, dobra
korekta tekstu to punkty, które podwyższają zaufanie czytelnika do tegoż
wydawnictwa.
„Mężczyzny, który zapomniał o swojej żonie” nie można nazwać
wybitnym, powalającym na kolana arcydziełem. Jednak nie jest to również zwykła
powiastka. Mogłam się w tej lekturze doszukać skruchy, odwagi; poczułam, czym
jest samotność i niezrozumienie; bałam się, wątpiłam, ale też wybuchałam
salwami śmiechu. To nie historia o niczym, to historia o ludziach. Ja jej
zaufałam i nie żałuję. Co zrobisz Ty?
Za możliwość zrecenzowania dziękuję:
LITERATURA JUVENTUM |
Komedia? Nie dla mnie. Jednak Twoja recenzja skutecznie utwierdziła mnie w przekonaniu, że czasami jednak warto sięgnąć po coś z tej kategorii. Książka wydaje być się naprawdę fajna.
OdpowiedzUsuńBardzo sympatyczna książka, przynajmniej tak wywnioskowałam po Twojej recenzji :) czasami coś nie musi rzucać od razu na kolana, by się podobało reszcie ;)
OdpowiedzUsuńbrzmi ciekawie, jak znajdę czas to na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńLubię takie zwykłe powiastki, więc się skuszę :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że Twoja recenzja mnie zachęciła do lektury tej książki. Tytuł dodatkowo jest bardzo intrygujący, a okładka naprawdę ładna.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt Bożego Narodzenia!
Usuń