niedziela, 20 stycznia 2013

"Jutro 7 Po drugiej stronie świtu" - John Marsden



SPOILERY Z POPRZEDNICH CZĘŚCI!
7 CZĘŚĆ SERII
Na początku miałam pisać recenzję każdej części "Jutra", potem chciałam opisać po dwa tomy w jednej opinii, jednak ostatecznie zdecydowałam, ze podzielę się emocjami tylko z ostatniej części, tej która wręcz zmusiła mnie do szybkiego pisania. Ostrzegam, że będzie to raczej spis uczuć niż obiektywny przekaz. To dlatego, że ta saga stała się w moim życiu bardzo ważna i mam do niej pewien delikatny stosunek.

Z ośmiorga została tylko piątka. Pięcioro przyjaciół, starających się przeżyć wojnę. Pięć młodych Bohaterów, pięciu o innym charakterze  Ellie, Lee, Kevin, Fi i Homer dostają nową misję. Pułkownik Finley chce by bohaterowie dokonali jak najwięcej zniszczeń. Daje im również nadzieję na nowe początki, na koniec wojny. Dlatego ryzykując własne życie "pięcioro najlepszych" wpakowuje się w kolejne przygody.

Pisząc o pierwszej części, wspominałam różne akty przemocy. Jednak teraz gdy skończyłam wszystkie siedem tomów, mogę ze szczerością oznajmić, że pomiędzy "Kiedy zaczęła się wojna", a "Po drugiej stronie świtu" dzieli ocean, przepaść. Ta druga nie ma już w sobie tylko brutalności. Jest ona oprawiona w coraz groźniejsze fragmenty. Zniknęła łagodność, teraz liczyło się tylko to, czyja strona zabije więcej ludzi, z czyjej strony poleje się krew. Akcja z każdą stroną nabierała tempa, chłonęłam tekst z niemal przyspieszonym oddechem. Życie postaci było zagrożone, a po przeżyciach z "W pułapce nocy" i "W objęciach chłodu" wiedziałam, że pisarz nie zawaha pozbyć się któregoś bohatera. Dlatego przez całą część chciałam dobrnąć do końca i dowiedzieć się, że wszystko skończyło się w porządku. Bałam się, że po raz kolejny będę płakać nad losem bohaterów. John Marsden z każdym kolejnym tomem coraz bardziej mnie zaskakiwał.
Zdarzenia były nieprzewidywalne i jakby nieplanowane i chociaż cześć "Przyjaciele mroku" straciła trochę na wartości, to kolejne szybko to nadrobiły. Książki te tworzą tak realną historię, że mnie pochłonęły bez reszty.

"Tak naprawdę liczą się tylko te osoby, które są blisko ciebie, które znają cię takim, jakim jesteś, i kochają cię takim, jakim jesteś."

Najbardziej zaskakującą rzeczą pozostają dla mnie bohaterowie, a właściwie to, jak autor ich wykreował.
Byłam pewna, że nie odważy się zabić żadnej z postaci, jednak po drugiej i trzeciej części nie wiedziałam już nic. Prosiłam tylko by dalej nie działo się tak źle.
W ostatnim już tomie dało się zauważyć ogromne zmiany jakie zaszły w przyjaciołach. Stali się oni okrutni, dążący do zniszczeń. W sercu mieli już tak mało miłości, że ciężko było o tym czytać. W ich uczucia wkradła się także bezsilność, niemoc. Czasami chcieli się poddać, przestać walczyć, by nagle otrząsnąć się i pędzić do boju. Odwaga stała się głównym punktem ich cech.

Narracja nie ulega zmianie, dalej prowadzona jest w pierwszej osobie przez Ellie. Jednak zmienił się punkt widzenia narratorki. W tekście nie dało się zauważyć już radości, był wręcz przepełniony nienawiścią i goryczą.
Jeżeli chodzi o styl pisarza, to zdążyłam się z nim oswoić. John Marsden opisuje bardzo realistycznie i to najbardziej wciągnęło mnie w jego powieściach. Czuję do pisarza wielki podziw za stworzenie takiej pięknej, aczkolwiek brutalnej historii. Na pewno o niej nie zapomnę.

Po skończeniu "Jutra 7" miałam wrażenie jakbym czytała "Kosogłosa". Nie chodzi nawet o podobieństwo w fabule, ale o uczucie pustki towarzyszące mi po finale lektury. Od razu, więc przysiadłam do komputera i zamówiłam "Kroniki Ellie. Wojna się skończyła, ale walka nadal trwa". Książka wyjdzie za miesiąc, ale chcę mieć ją jako pierwsza.
Czy polecam sagę "Jutro"? To raczej pytanie retoryczne.

piątek, 11 stycznia 2013

"Ostatnia Spowiedź" - Nina Reichter


Moja przygoda z "Ostatnią spowiedzią" zaczęła się dosyć nietypowo. Mimo, że widziałam kilka recenzji tej książki, nie byłam nią zainteresowana, dopóty, dopóki nie weszłam na blog Klaudii - Libraire. Po przeczytaniu jej opinii przepadłam. Okrążyłam cały internet i było coraz gorzej, aż wreszcie postanowiłam: "muszę ją mieć". Dostałam powieść na święta i..

Ally i Bradin spotykają się całkiem przypadkowo na lotnisku, czekając na samolot. On - gwiazda, dziewiętnastoletni rockman, z ciekawością rozpoczyna rozmowę z nią - zwykłą dziewczyną, uwikłaną w dziwny, toksyczny związek. Okazuje się, że Ally nie jest typową zakochaną fanką i nie rozpoznaje Bradina. Wtedy chłopak wręcza jej swój numer telefonu i od tego zaczyna się cała historia.
Oboje po codziennych smsach, czują, że nie łączy ich tylko sympatia. Jednak ich przyjaźń oparta jest na kłamstwie, bo dziewczyna dalej nie wie kim tak naprawdę jest Bradin.

Opis "Ostatniej spowiedzi", a także schemat "niezwykły on, zwykła ona", zapowiada nudną, przewidywalną historię. Jednak już od początku da się zauważyć, że książka typowa nie jest. Pierwszy rozdział wprowadza magiczną atmosferę i chociaż powieść z pozoru wydaje się być banalna, to tak naprawdę jest niezwykłą historią o pięknej miłości. Przeplatana wzruszającymi cytatami porusza do głębi i zmusza czytelnika do przemyśleń. Oprawiona delikatną nutką tajemnicy i fantazji tworzy wspaniałe dzieło. Fabuła zaplanowana i przemyślana z cudownie rozwiniętym wątkiem miłosnym, pozwala także zagłębić się w świat show - biznesu. Niezwykłość tejże historii wynika jednak z tego, że ma ona "to coś". Coś czego poszukuje niemal każdy książkofil.

"Odkąd go poznała, to on był jej podporą. To on był głosem, który dawał jej siłę, i to on był ramieniem, które wyciągało ją, kiedy myślała, że tonie. Na nim i na jego telefonach zaczynała i kończyła się radość jej dnia. Chyba dopiero teraz tak naprawdę sobie to uświadomiła."

Bohaterowie są wykreowani bardzo realnie. Ally to taka samotna dziewczyna, związana z kimś kogo nawet nie kocha. Matka bohaterki zmusza ją jednak by ta pozostała w związku. Bradin - bożyszcze nastolatek, gwiazdor, który ma drugą twarz. Tą spokojną, opiekuńczą.
Razem udaje im się stworzyć zgrany duet, ale zawsze jest coś co przeszkodzi im w byciu szczęśliwymi.
Problemem numer 1 jest obecny chłopak Ally, Christoph; przesadnie nudny i wręcz odpychający.
Bardzo ważną rolę w powieści odgrywa także brat głównego bohatera, Tom. Chociaż zgrywa aroganckiego kobieciarza, również pokazuje swoją ciepłą naturę.

Narracja została płynnie poprowadzona w trzeciej osobie. Pozwoliła dostrzec nie tylko życie głównych postaci, ale także tych pobocznych. Szczególnie na końcu jeden wizerunek będzie bardzo wyraźnie pokazany.
Dialogi zostały stworzone po mistrzowsku. Wywołują w czytelniku sporo uczuć, tym samym nie będąc napisanymi trudnym językiem. Styl pisarka ma prosty i delikatny. Skacze po uczuciach czytającego, odsłaniając coraz to lepsze fragmenty.

O pisarce niewiele można znaleźć w internecie, jednak doszły mnie słuchy jakoby historia została oparta na biografii jakiegoś zespołu. Czy to prawda nie wiem, a nawet jeśli w ogóle mi to nie przeszkadza. Dalej jestem zachwycona tą powieścią i nie potrafię zapomnieć o jej magiczności, więc z niecierpliwieniem, a wręcz utęsknieniem czekam na drugą część. Jeśli jeszcze nie czytałeś, to właściwie na co czekasz?


_______________________

W końcu dodałam, sama się stresuję tym brakiem postów, chociaż w zeszycie kilka recenzji mam.
Mam jednak także problem z komputerem, zainstalowałam jakiś czas temu okropne vuze i teraz wszystko się sypie. Programu nie da się odinstalować (przynajmniej normalnym sposobem), a mi zacina się cały internet, a posty muszę dodawać wchodząc przez poprzedni, przez opcje edytuj. OKROPNOŚĆ!