Z okazji Wigilii oraz Świąt Bożego Narodzenia chciałabym złożyć Wszystkim serdeczne życzenia. Przede wszystkim życzę, aby uśmiech nie schodził z Waszych twarzy i by każda drobnostka potrafiła być przez Was doceniana, a smutki odegnane na bok. Życzę również dużo zdrowia i energii na poświęcane czyny. Aby Wasze marzenia, plany, ambicje doczekały się spełnienia, a wokół Was byli tylko wartościowi i pełni zaufania ludzie.
Wielkimi krokami zbliża się także Sylwester, a niedługo powitamy Nowy Rok. Korzystając z okazji w 2014 roku życzę Wam dużo cierpliwości, spokoju ducha, ale także by każdy kolejny dzień zakończony był zadowoleniem i uśmiechem.
wtorek, 24 grudnia 2013
środa, 18 grudnia 2013
"Mężczyzna, który zapomniał o swojej żonie" - John O'Farrell
"Kobiety żyją wspomnieniami, mężczyźni tym, co zapomnieli"
Muszę przyznać, że jestem
zagorzałą przeciwniczką komedii w każdej formie, a jak informacja na okładce
wskazuje, recenzowany utwór powinien być przypisany do tego właśnie gatunku.
Coś mnie jednak do powieści przyciągnęło, czemu nie mogłam być obojętna.
Niewątpliwie czynnikiem zachęcającym był intrygujący tytuł, ale to przeczytanie
opisu skłoniło mnie do skonsumowania lektury.
Jak na komedię przystało,
historia okazała się być okalana w zabawne treści oraz dialogi. Nie były one
jednak sztampowe, jak sobie na początku wyobrażałam, a autentycznie śmieszne.
– Proszę podać swoje pełne imię i
nazwisko.
– Och, moje pełne imię i
nazwisko? – jąkałem się. – To znaczy ze wszystkimi imionami?
Żeby nie przesadzić z sielanką, w
wesołej powieści przydarzyło się coś przygnębiającego. Tutaj możemy za takie
wydarzenie uznać utratę pamięci przez głównego bohatera, ale chociaż to motor
napędowy historii, nie był bynajmniej zły. Czytelnik miał okazję zobaczyć
sytuacje, które w dużej mierze przyczyniły się do tego, by komedia była także
przejmująca i wzruszająca.
Przed obrazem staje rozpadające
się małżeństwo, problemy z alkoholem czy śmiertelna choroba bliskiego członka
rodziny. Chociaż sam przypadek „zapomnienia” może być dla nas daleki, to
komplikacje życia codziennego sprawiły, że książka stała się lekturą realną, a
przeciętny czytający mógł utożsamić się z bohaterami.
– Moja utrata pamięci może być
najlepszą rzeczą, jaka nam się przytrafiła!
– Rany boskie, Vaughan, jedną z
rzeczy, które doprowadzały mnie do szału, było to, że zapominałeś o wszystkim,
co ci mówiłam.
Ich samych za to nie sposób nie
lubić. Są nie tylko charyzmatyczni i zabawni, ale także szczerzy wobec innych.
Czasami nasza grupka bohaterów stwarzała złudną iluzję otaczającego świata,
patrzyli na rzeczywistość z jednej, własnej perspektywy, przez co zdarzało im
się popełniać błędy. Ale to na nich człowiek się uczy, fikcyjne postaci również
– czego mogłam być świadkiem. Na największą sympatię zasłużył Gary – genialny
umysł z głupkowatymi pomysłami. Nie sposób było jednak nie zwrócić uwagi na
jego olśniewającą żonę Lindę, sprawującą piast tej „lepszej” połówki w ich
związku.
– Och, to takie romantyczne! –
powiedziała Linda w widocznej ciąży. – Może my się rozwiedziemy?
Mniej sympatycznie w początkowej fazie
wypadła Maddy, żona głównego bohatera, która na wstępie sprawiała wrażenie
samolubnej. Niedługo, lepiej ją poznawszy, stanęłam za Madeleine murem.
Należy zaliczyć do pozytywów to,
że Vaughan był bardzo wyrazistą postacią i jego przemyślenia nie działały
nużąco, a wręcz pobudzająco, ponadto historia z zanikiem pamięci nie wydawała
się naciągana, tylko rzeczywista.
Mnie jako kobiecie czasami ciężko
czytać książki, których narratorem pierwszoosobowym jest mężczyzna, bo aż
nazbyt często nie zgadzam się z jego nawykiem myślowym. Tym razem całkiem
porzuciłam tę kwestię i bez oporu wdrożyłam się w refleksje Vaughana.
Zawdzięczać to mogę zapewne lekkiemu piórze pisarza, który wyczarował i dobry
pisarsko, i interesujący czytelnika tekst. Przedstawienie historii w sposób, w
jaki dokonał John O’Farrell, jest
strzałem w dziesiątkę. Wspomniane przeze mnie dialogi są inteligentne, ale
także bawią, dzięki czemu czas przy lekturze pędzi nieubłaganie. Autorowi można
także zazdrościć niekonwencjonalnego pomysłu, który stanowi część składającą
się na sukces.
Przy kolejnym fragmencie
chciałabym odstąpić od chwalenia pisarza, a pogratulować wydawnictwu Sonia
Draga. Dosłowne przetłumaczenie tytułu, świetna zachęcająca okładka, dobra
korekta tekstu to punkty, które podwyższają zaufanie czytelnika do tegoż
wydawnictwa.
„Mężczyzny, który zapomniał o swojej żonie” nie można nazwać
wybitnym, powalającym na kolana arcydziełem. Jednak nie jest to również zwykła
powiastka. Mogłam się w tej lekturze doszukać skruchy, odwagi; poczułam, czym
jest samotność i niezrozumienie; bałam się, wątpiłam, ale też wybuchałam
salwami śmiechu. To nie historia o niczym, to historia o ludziach. Ja jej
zaufałam i nie żałuję. Co zrobisz Ty?
Za możliwość zrecenzowania dziękuję:
LITERATURA JUVENTUM |
niedziela, 15 grudnia 2013
"Ostatnia Spowiedź Tom II" - Nina Reichter
"Zwycięzcami w miłości są pokonani przez miłość. "
Pierwsza część trylogii niespodziewanie mnie zachwyciła.
Jednak jak się wkrótce okazało nie byłam jedyną osobą. "Ostatnia
spowiedź" wstrząsnęła blogosferą, sprawiła, że Polscy czytelnicy uwierzyli
w rodowitą pisarkę. Lecz mimo zachwytu, dopiero przy drugim tomie naprawdę
doceniłam Nine Reichter.
Bradin leży w szpitalu w ciężkim stanie. Jest nieświadomy,
że Ally każdego dnia i każdej nocy przy nim czuwa. Dziewczyna nie radzi sobie z
bezsilnością i bólem. Zaprzyjaźnia się z Tomem, bo widzi, że on także martwi
się o brata i że oboje powinni się wspierać w trudnych chwilach. Bohaterka nie
jest jednak w stanie dostrzec jakie uczucia targają młodym mężczyzną.
"Zaufanie. To cząstka duszy, którą oddajesz komuś w nadziei, że
nadal pozostanie Twoja."
Od pierwszej strony czułam napięcie, dominujące wśród uczuć
bohaterów. Początek książki był bardzo zachęcający, ponieważ już dawno chciałam
poznać dalsze losy postaci i po takim wyczekiwaniu z czcią chłonęłam każde
słowo. Po raz kolejny powieść Niny Reichter mnie oczarowała, zabrała do innego
miejsca, pokazała nowe życie. Gdy doszłam do punktu kulminacyjnego wzruszyłam
się, ale także naprawdę uwierzyłam w tę historię. Odnalazłam w niej cząstkę
siebie samej. Myślę, że to dlatego realizm tej powieści tak mnie porwał.
"Ostatnia spowiedź" ma w sobie coś nieprawdopodobnego - rockmen
zakochany w prowizorycznie zwyczajnej dziewczynie, ale dzięki kreacji
bohaterów, opowieść nie wydaje się być fikcyjna.
To nie zwykła powiastka, o której szybko się zapomina. Ta
książka jest otoczona wrażliwą nutką erotyzmu: zadowala najbardziej
wymagającego czytelnika, bo przedstawia historię prawdziwej, nieobliczalnej
miłości, która może przydarzyć się każdemu z nas.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to przemiana Ally. Po
wypadku dziewczyna wydoroślała, zaczęła inaczej spoglądać na pewne sprawy.
Postać również bardzo związała się z Bradinem. Kiedy była daleko od swojego
mężczyzny czuła ból, tęsknotę. Jednocześnie, stała się bardziej stanowcza i
często dziewczynie udawało się zaskoczyć czytającego.
W tomie drugim zaczęłam także inaczej patrzeć na Toma,
którego wcześniej nie darzyłam sympatią. Brat głównego bohatera, to kolejny
przypadek, w którym zaszła zmiana. Swoim początkowym zachowaniem zwiódł
czytelnika. Okazało się bowiem, że jest bardziej dojrzały niż mogłabym
przypuszczać. Muszę przyznać, że jego przeciwieństwem jest Bradin. Chociaż to
on był moim numerem jeden, zachowanie w drugiej części sprawiło, że zaczęłam
widzieć w nim wady i stałam się mniej łaskawsza w ocenie jego osoby, gdy
popełniał błąd. To jeden z tych bohaterów, na których się zawodzimy, nie w
dużym stopniu, lecz niesmak pozostaje.
"A czy mówiłem Ci już, że oddychanie ma sens tylko wtedy, kiedy
jesteś obok...?"
W mojej opinii nie powinno jeszcze zabraknąć podziwu dla
Niny Reichter. Pisarka po raz kolejny opowiedziała historię, która zaczęła coś
znaczyć w moim życiu.
Forma przekazu nie jest obojętna, a załadowana dawką emocji;
dialogi są szczere i nieinfantylne, a całości dopełniają cudowne cytaty, w
których często mogłam odnaleźć zalążek własnych myśli.
Cokolwiek napiszę obiektywnego czy subiektywnego nie będzie
tak przekonywało do lektury jak ona sama. To książka przekraczająca każdą
granicę i nie są to puste słowa. Momenty, w których musiałam podnieść głowę by
pomyśleć nad danym fragmentem są idealnym przykładem inteligencji tej powieści.
Jestem tylko jedną malutką osobą wśród tuzina innych wielkich postaci, jednak
jeżeli mi zaufacie będziecie mogli przeżyć to co ja przy czytaniu
"Ostatniej spowiedzi 2".
"Zabrakło ciepła rąk. Zastąpił je innym..."
Za książkę serdecznie dziękuję:
Subskrybuj:
Posty (Atom)