Wszystko, co kiedyś się kończy, w tej samej chwili daje czemuś początek.
III tom trylogii
Niemalże rok przyszło mi czekać
na finałowy tom "Ostatniej spowiedzi". Druga część bowiem nie tylko
bardzo mi się podobała, ale także mocno mnie poruszyła. Zatem cierpliwie
oczekiwałam co Nina Reichter, Polka mieszkająca w Niemczech, zaserwuje fanom
tym razem. Jak już dostałam książkę w swoje ręce, szybko wzięłam się za
czytanie. Okazało się, że porzucanie obowiązków dla wciągającej lektury jest
bardzo łatwe.
Ally i Bradin wiodą spokojne,
szczęśliwe życie. Są zaręczeni i wierzą, że nic nie zniszczy ich miłości.
Jednak po jakimś czasie wytwórnia zgłasza się do wokalisty, wprowadzając w
życie zakochanej dwójki dużo chaosu. Bradin musi wyjechać w trasę koncertową, a
jest z tego powodu szczególnie niezadowolony, ponieważ producenci wymyślają
farsę, którą chłopak ma odgrywać razem ze słynną piosenkarką Violet LaRoch.
Byłam ciekawa, co Nina Reichter
wymyśliła, by 3 część była jeszcze bardziej interesująca. Jak pokieruje losami
Ally i Bradina, żeby nie ciągnąć fabuły w złym kierunku, a historia tak jak w
poprzednich częściach wydawała się być realna? Okazało się, że niepotrzebnie
się martwiłam, bowiem pisarka potrafi nieźle zaskoczyć, a także namieszać w
głowie czytającego. Na dodatek robi to w niesamowity sposób. Po raz trzeci
dostałam książkę niebanalną, przesiąkniętą różnymi emocjami, a zarazem
przejmującą historię, która wbija
w fotel i sprawia, że niejedna
łza pojawia się na twarzy. Jakby tego było mało, wydarzenia sprawiają wrażenie
prawdziwych, w powieści nie czuć fikcji, poruszone problemy są problemami dnia
codziennego, więc każdy człowiek będzie potrafił znaleźć w "Ostatniej spowiedzi" coś co
przywoła mu jego własne wspomnienia, obawy i lęki. Za każdym razem gdy czytam
książki Niny Reichter, czuję się jakbym należała do innego świata, chociaż jest
on tak podobny do mojego. Trudno nie związać się z tą historią.
"598 897 znalazło tu miłość, która nie ma początku i nie zazna końca. Miłość stworzoną z setek zdań i tysięcy słów, zmieniających jedno z tak wielu w jedno jedyne. Miłość, która nigdy się nie powtórzy, bo nie ma najmniejszej szansy na powtórzenie rzeczy tworzących zupełność"
Z bohaterami już dawno łączyła
mnie zażyła więź, jednak to co przytrafiło im się w tej części jeszcze bardziej
mnie dotknęło. Wylałam sporo łez starając się zrozumieć dlaczego sprawy
przybrały taki obrót. Autorka pokazała, że życie dwojga ludzi nie będzie udane
jeśli ktoś inny będzie usilnie próbował je zniszczyć.
Z drugiej zaś strony
przedstawiła działania i motywy tej trzeciej osoby. W tym tomie bliżej poznajemy
Violet LaRoch i chociaż pewnie jak większość z was nigdy nie pałałam do niej
sympatią, tak teraz gdy dostrzegłam ją z innej perspektywy zaczęło mi być jej
żal. Nie można oceniać kogoś po pierwszym wrażeniu, które może być mylne.
Trzeba poznać pełną historię tego człowieka, ażeby móc wydać jakiś osąd. Tak
było również
w tym przypadku. Do Bradina, Ally i Toma mój stosunek się nie
zmienił, chociaż z każdą kolejną stroną zauważałam przemianę tych bohaterów.
Jak już wspominałam w poprzednich
recenzjach, największym pozytywem tych książek jest nie przepiękna historia,
ale styl, w którym została napisana. Nina Reichter nie jest zwykłą autorką,
ponieważ potrafi niesamowicie bawić się słowem i w każde zdanie wplata multum
emocji. Lekturę czyta się jednym tchem, pochłania się ją, chociaż zdarzają się
chwile zadumy i refleksji. Spowodowane jest to tym, że pisarka rozumie
czytelnika i porusza zagadnienia, z którymi każdy mógł się w swoim
życiu spotkać. Dlatego też, ta powieść tak mocno oddziałuje na czytającego.
Nie sposób opisać tego co działo
się ze mną po zakończeniu lektury. Już dawno w moje ręce nie trafiła tak
doskonała powieść. Owszem, odważnie mogę stwierdzić, że jest to książka
niezwykła. Nieważne bowiem jakich słów bym użyła, nie oddam tych wszystkich emocji,
które czuje się przy czytaniu. Mnie pozostało tylko cicho marzyć, by Nina
Reichter napisała kolejną książkę. Nie mogę jednak obiecać, że jakakolwiek inna
powieść dostarczy mi takich przeżyć jak "Ostatnia spowiedź".
"Cokolwiek się zdarzy, zawsze ma swój powód. Czasami jest to kłótnia kochanków, którzy nie chcą przyznać się do tego, że ich uczucie nigdy nie wygasło. Czasami jest to randka, która nie miała odbyć się w ten sposób. Innym razem to spotkanie, jakie na zawsze ma odmienić losy, które zdawały się już ustalone. Tak czy inaczej, nic nie dzieje się od tak, bez powodu. Bez wachlarza wcześniejszych okoliczności"
___________________________________________________
Po długim okresie absencji, wracam i mam nadzieję, że tym razem na dłużej.