niedziela, 1 kwietnia 2012

IGRZYSKA ŚMIERCI - film


 „I niech los zawsze wam sprzyja”

Nie potrafię pisać recenzji filmów, ale nie mogę powstrzymać się z opisaniem swoich wrażeń, przedstawieniem swojej opinii. Zastrzegam jednak, że jest to WIELKI spoiler i radzę czytać tylko tym co byli na filmie i/lub czytali trylogię.

Zacznę od początku.
Niby wszystko było wyjaśnione (dla osób, które nie czytały) jednak musiałam kilka rzeczy tłumaczyć koleżance siedzącej po mojej prawicy i koleżance siedzącej po mojej lewicy.
„Igrzyska Śmierci” znam na pamięć, ale jakże byłam ciekawa ekranizacji! Musze przyznać, że nie zawiodłam się na niej, lecz…
Po pierwsze zauważyłam, że w kinie było bardzo mało ludzi (czy seria jest tak bardzo nieznana?). Zauważyłam też, że kilka rzeczy zostało zmienionych, ale to jest akurat plus, bo było ich bardzo mało.

Jeżeli chodzi o akcje to koleżanki na początku się nudziły (ja miałam wypieki na twarzy cały czas), ale przestałam na nie zwracać uwagę, gdy doszło do Dożynek. Świetne efekty i gra aktorska w tym momencie.  Fantastyczna scena, zapada w pamięć.
Wielkim zaskoczeniem był także obraz Kapitolu, bo czyż nie tak go sobie wyobrażaliśmy?
Następną rzeczą, to scena, na którą cały czas czekałam i zastanawiałam się czy zostanie pokazana. Przedstawianie przez trybutów swoich umiejętności i potraktowanie Katniss ze zniewagą przez co ta strzeliła z łuku prosto w jabłko, znajdujące się w posiłku leżącym przy oceniających. Podobało mi się to, bo widać była, że scenariusz pisany był na podstawie powieści i czerpał z niej, nie odbiegając od  jakichś wydarzeń.
Sceną, która także zapadła mi w pamięć to pokazanie Areny i wyjście na nią. Zdziwiło mnie także jak ludzie mogą Areną zarządzać. Było to doprawdy ciekawie przedstawione.
Na filmie zdarzyło mi się wzruszyć. Po raz pierwszy przy śmierci Rue. Oczekiwałam jednak, że kołysanka, która Katniss zaśpiewa będzie TA piosenka. Przyzwycziłam się już do niej i miałam cichą nadzieję ją usłyszeć. Za serce ruszył mnie jeszcze pocałunek Katniss z Peetą, ale dlatego, że została pokazana twarz cierpiącego Gale’a (jestem Team Gale) i zrobiło mi się strasznie smutno.
 Czas na aktorów.
Gdy po raz pierwszy zerknęłam na aktorkę grającą Kotnę (Jennifer Lawrence) nie byłam pewna czy pasuje ona do tej roli. Oglądając uświadomiłam sobie jednak, że właśnie tak ją sobie wyobrażałam. Silna, nie poddająca się i bystra. Poczułam do niej tak wielką sympatię jak przy czytaniu książki.
Aktor grający Gale’a (Liam Hemsworth) nie miał za dużo do popisu, bo występował w niewielu scenach, nad czym ubolewam. Chciałabym więcej uczuć między Galem, a Katniss, jednak w pierwszej części „Igrzysk” też nic się między nimi nie działo.
Bardzo ważną postacią jest słodki Peeta (Josh Hutcherson). Gdy został wywołany przez Effie (Elizabeth Banks) na Dożynkach i szedł niepewny, smutny, przerażony chwycił mnie za serce. Jak w książce pokochałam go dopiero w trzeciej części (nie bardziej niż Gale’a) to w filmie chwycił mnie w swoje objęcia i nie chciał puścić. Aktor zagrał wyśmienicie, chociaż w jego możliwości też nie wierzyłam.
Kolejnej postaci, której na ekranie nie było wiele to mała, kochana Rue (Amandla Stenberg). Mimo tego zżyłam się z nią i cierpiałam przy jej odejściu. Następna rola, która idealnie spasowała się z aktorką.
Mam zamiar wspomnieć o jeszcze trzech postaciach, które według mnie odgrywały ważną rolę.
Mój ukochany Haymitch (Woody  Harrelson) spisał się doskonale. Z pijaka, którego nic nie obchodzi, zaczął dostrzegać sznasę w Katniss przez co się starał.
Genialnie wyglądający Cinna (Lenny Kravitz), także spełnił swoją rolę.
I postać, której nienawidzę. Prezydent Snow (Donald Sutherland). Aktor jest po prostu idealny, najlepszy ze wszystkich innych. Jego twarz wykrzywiona w wiecznym grymasie i oczy jakby coś planował, tak właśnie go sobie wyobrażałam. Czekam jak zagra w kolejnych częściach, na razie spisał się świetnie.

Bardzo podobał mi się soundtrack. Muzyka była tak dopasowana by stopniowała napięcie. W kinie efekt był lepszy, bo fragmenty były głośniejsze przez co bardziej dramatyczne. Genialne uczucie, poruszyło mnie to nie raz.
Efekty specjalne były, jednak powinno ich być zdecydowanie więcej. Jak na taki film brakowało mi czasami takiego wstrzymywania powietrza (chociaż i to mi się zdarzyło!).
Mimo to pod tym względem IŚ zrobiły na mnie duże wrażenie.

Podsumowując przytoczę wypowiedzi moich koleżanek.
Siedząca po prawej: - Był fajny, ale czasami przynudzał.
Siedząca po lewej: - Bardzo mi się podobał, ale Przed Świtem był o wiele lepszy.
Ja się z nimi nie zgadzam, ale to pewnie przez wielki sentyment do książki. Także wiele rzeczy nie mogę zarzucić ekranizacji i siłą woli nie potrafię być obiektywna. W filmie zabrakło mi więcej krawych i brutalnych scen, bo Igrzyska z tego właśnie słynęły, ale i tak rozkochał mnie w sobie i nie mogę doczekać się kolejnych części ekranizacji.
Każdy fan serii powinien obejrzeć, jednak nie tylko fan. Polecam każdemu wybranie się na film, a tym którzy nie czytali z pewnością zachęci!!

18 komentarzy:

  1. Ja chce się wybrać na film ale jak narzie myśle o książce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam jak najszybciej przeczytać, jest zdecydowanie lepsza niż film!

      Usuń
  2. Na filmie już byłam. Dwa razy. Za każdym razem miałam łzy w oczach tylko wtedy kiedy Katniss żegnała się z bliskimi w tym pokoju (potem nic mnie nie wzruszało, ale ja już taka jestem nieczuła, sama nie wiem co mnie w tamtej scenie poruszało). Za drugim razem była ze znajomymi. P. ciągle spoglądał na zegarek, M. i A. migdalili sie do siebie jak zawsze, a R, stwierdził, że Zmierzch był sto razy lepszy... A mi tak Igrzyska Śmierci się podobały i chce iść na nie jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czytali książkę? Ja wzruszałam się chyba ze względu na wspomnienia powieści. Film mi się podobał, ale nie poruszył mnie tak jak powinien. Mimo to do niego wrócę wiele razy tak jak do trylogii!

      Usuń
  3. Film jest nie do opisania...cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Doczytałam do tego, że jest to jeden wielki spoiler. I utknęłam. I przeczytam sobie, gdy zapoznam się z Igrzyskami Śmierci:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zrób to jak najszybciej.

      Usuń
    2. Tak jest, proszę pani!:D
      Dziś poszłam na film. Z koleżanką nastawioną podobnie do Twoich. I przyznam, źle nie było. Było nawet lepiej niż dobrze. Wyszłyśmy ze słowami: musimy pójść jeszcze raz!:D
      Jednak przyznam, że i tak film traktowałam jako dodatek. Dla mnie książka to priorytet. Jestem strasznie ciekawa jak autorka to wszystko ukaże, dlatego za chwilkę kupie sobie "Igrzyska...". Chcę je mieć jeszcze przed Świętami!

      Usuń
    3. Ja tez traktuję film jako dodatek, ale już po przeczytanej trylogii. To zabiera się za czytanie i ciekawa jestem czy również się w trylogii zakochasz!

      Usuń
  5. Czytałam, oglądałam, więc mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że pierwowzór lepszy. Ale to nie zmienia faktu, że mi się bardzo podobało ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że najczęściej jest tak, że pierwowzór jest lepszy, a Collins dla mnie jest mistrzynią i jako tako nic jej nie przebije. (szczególnie film)

      Usuń
  6. Film jeszcze przede mną, ale mam nadzieję, że niedługo będę miała okazję obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie będę pisała niczego mądrego. Powiem tylko tyle: KOCHAM zarówno książki jak i film!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znam książek ,,Igrzysk śmierci'' ani filmu, ale mimo to bardzo chce poznać film, bo ogromnie mnie zaciekawił.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do scenariusza, uważam że jest on i tak zbyt odbiegający od książki, jako, że był pisany przez samą Collins. A co do filmu to ogromnie mi brakowało subiektywności Katniss, co wydaje mi się, że jest tą sprawą, która nadaje charakter całej książce. Właśnie to, że to główna bohaterka wpływa na nasz postrzeganie świata. Film dobry, nawet bardzo, ale książka o niebo lepsza.

      a jeśli spodobały ci się igrzyska, zapraszam do siebie, może ci się spodobają moje eseistyczne bazgroły na ich temat ;) Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. No ciężko się z Tobą nie zgodzić. Książka pisana jest z jej perspektywy co rzeczywiście ukazuje nam bardziej jej uczucia, dlatego powtarzam, że zdecydowanie wolę książkę.. ale przecież ekranizacje są od tego, żeby przypominać nam o pewnych historiach!
      Dziękuję, wpadnę.

      Usuń
  10. Film widziałam i jestem nim całkowicie zachwycona. Teraz mam już zdobytą książkę, nie mogę się doczekać lektury:):) Liczę, że mnie wciągnie!!

    OdpowiedzUsuń