sobota, 8 lutego 2014

"Podwieczność" - Brodi Ashton

"Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą. "

O Mitologii uczymy się już w szkole podstawowej, historia greckich Bogów jest znana niemalże każdemu, jednak osobiście nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z książką nawiązującą do konkretnego mitu. "Podwieczność" zachwyciła mnie już po spojrzeniu na oprawę graficzną, lecz gdy dowiedziałam się, że powieść skupiona jest wokół mitu o Orfeuszu i Eurydyce, wielce przeze mnie uwielbianego byłam wręcz wniebowzięta. Tak czy inaczej nie mogłam spodziewać się co ta książka zrobi z moim stanem emocjonalnym.

Po stu latach spędzonych w Podwieczności, nazywanej piekłem czy podziemiem Nikki wraca na Powierzchnię, na której w przeliczeniu minęło 6 miesięcy od jej zniknięcia. Dziewczyna złączona z Cole'm przez wiek powoli zapominała o swojej rodzinie i poprzednim życiu, jednak cały czas pamiętała chłopaka, któremu oddała serce. Zapomniała o tym kim był, nie pamiętała jak się nazywa, ale jego obraz cały czas utrzymywał się w jej głowie i to dla niego postanowiła wrócić. Niewątpliwie nie spodziewała się jak bolesny może być jej powrót dla wszystkich bliskich osób, a także dla niej samej. Szczególnie, że czas na Powierzchni był ograniczony. By naprawić swoje stosunki z rodziną i przyjaciółmi dostała sześć miesięcy, następnie miała na zawsze zniknąć w Tunelach.

Być może zacznę od banału, ale nie spodziewałam się. W momencie kiedy "Podwieczność" wylądowała w moich rękach oczekiwałam raczej przewidywalnej powiastki, albowiem patrząc na fakt, że Brodi Ashton jest debiutantką nie mogłam mierzyć wyżej, przyzwyczajona, że wiele razy w taki sposób się zawiodłam. Pierwszym zaskoczeniem było przedstawienie Podwieczności, w której bytują Wiecznie Żywi karmiący się Dawcami. Nikki należy do tej drugiej grupy, a Cole do pierwszej. To był zalążek czegoś nowego i intrygującego co sprawiło, że czytałam dalej. Kolejnym motywem, który mnie urzekł to możliwość karmienia się uczuciami innych ludzi. Jakby to było czuć emocje otaczających mnie osób, móc im je zabierać i przynosić ulgę? Zbawienie czy może przekleństwo? Czytając zastanawiałam się czy chciałabym oddać wszystkie uniesienia i ekscytacje. To dowód na to jak książka oddziałuje na psychikę czytelnika i zmusza do przemyśleń. Czasami nawet bardziej głębszych, a przecież spodziewałam się pustego tekstu, który nic nie wniesie do mojego życia.

Gdyby to nie było wystarczające zjednoczyłam się z Nikki i jej uczuciami. Główna bohaterka, mimo, że wiele razy bywała zagubiona, uwiodła mnie swoją determinacją i uporem. Co nie powinno dziwić moje serce zdobył także Jack i chociaż na początku nie pałałam sympatią do Cole'a to z każdą chwilą zmieniałam swoje nastawianie i na obu męskich bohaterów przez pryzmat czasu spędzonego z lekturą patrzę niezwykle przychylnie. Żeby nikt nie pomyślał, że na tapecie jest kolejny banalny trójkąt miłosny rodem z typowych paranormali, stawiam do pionu i tłumaczę: to historia z absolutnie nieprzewidywalną akcją, a bohaterowie dopełniają całości.

Na uwagę zasługuje też fakt, że Brodi Ashton jako debiutantka stworzyła utwór, którego może pozazdrościć autor z dużym dorobkiem pisarskim. "Podwieczność" jest napisana w wyjątkowy sposób, niezmącony niepotrzebnymi dialogami, ale także bardzo barwny i nawet mogłabym rzec delikatny. Otoczka towarzysząca mi przy czytaniu powieści sprawiała, że byłam w pewien sposób przygnębiona. Momentami tak mocno wczuwałam się w sytuacje, że potrafiłam przeżywać ją całą sobą. 

Bardzo obawiałam się także zakończenia, jakiegoś drobiazgu, który zniszczy tę magiczną część, lecz kiedy odwróciłam ostatnią stronę wiedziałam, że to takiej książki potrzebowałam. Historii, która otwiera umysł, wzrusza i zadowala. Powieści nie tylko o miłości, chociaż jest ona punktem przewodnim, ale również o samotności, strachu i przetrwaniu. Na dużą skalę widoczna jest także nadzieja przepływająca przez uczucia nie tylko bohaterów, ale i czytelników.
Nie nazwałabym tej lektury doskonałą, ale mogę napisać, że jest kompletna. Aczkolwiek moją gehenną jest potrzeba poznania następnej części, pragnienie by zażyć kolejnej dawki mitologii i wymóg od serca żeby zasmakować tych wszystkich uczuć.

7 komentarzy:

  1. :) O, dlaczego ja nie wiedziałam, że masz bloga? Dobra recenzja, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Przymierzam się do zapoznania z tą książką, bo wydaje mi się, że jest w sam raz dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawi mnie ta pozycja! Twoja recenzja tylko zwiększyła mój apetyt na nią :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem na "tak"! Wspaniały pomysł na fabułę- uwielbiam takie książki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Koniecznie muszę przeczytać, no! :)

    shelf-of-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Słyszałam o tej książce, ale nie czytałam w sumie żadnej recenzji. Twoja przekonuje mnie do lektury tej powieści.

    OdpowiedzUsuń