piątek, 18 maja 2012

Shirley - Charlotte Bronte


„Ponieważ najbardziej pragnie się zatrzymać to, co można najłatwiej stracić.”

„Shirley” to książka, którą rozpoczęłam kilka miesięcy temu. Dlaczego więc cały czas ją odkładałam? Czy była aż tak zła?

Powieść rozpoczyna się od spotkania trzech wikarych. Już na początku panowie zaczynają prowadzić zażartą dyskusję na temat polityki. Nagle spotkanie zmierza w złą stronę i wybucha kłótnia, po której mężczyźni się rozchodzą.

Autorka od progu wita nas słowami „Jeśli ten wstęp wzbudził w Tobie, Czytelniku, nadzieję na romantyczne wrażenia, czeka Cię zawód. […] Leży przed Tobą coś autentycznego.”
Te zdania mnie zainteresowały, bo choć myślałam, że to właśnie romantyczna historia to zostałam zaciekawiona. Teraz stwierdzam, że jednocześnie i zostałam wprowadzona w błąd i nie.
„Shirley” obfituje w romantyczne przeżycia. Nieszczęśliwa miłość to w pewnym sensie główny wątek, jednak tak jak Charlotte Bronte napisała to historia autentyczna. Nawet jeżeli nie wydarzyła się naprawdę, to była niezwykle realna i uwierzyłam w nią całkowicie.
Dlaczego napisałam, że „w pewnym sensie”? Dlatego, że powieść jest wielowątkowa i tematów, które występują często, jest wiele. To jakby ktoś opowiedział nam czyjeś całe życie. Historia miała początek i koniec. I przede wszystkim wszystko zostało nam wyjaśnione.

„Większość nas doświadczyła w swym życiu chwil, w których czuliśmy się całkowicie opuszczeni, chwil, w których nasze serca, osłabione płonnymi nadziejami, zamierały.
Trzeba nam jednak pamiętać, że ta straszliwa godzina jest często jak najciemniejszy moment nocy, który poprzedza zaranie nowego dnia, jak ów przełomowy czas w roku, kiedy to wiejący ponad stwardniałą ziemią lodowaty wiatr śpiewa żałobną pieśń odchodzącej zimy i przynosi z sobą przepowiednie zbliżającej się wiosny.”

Czas bym wspomniała o swoich przyjaciołach. Dlaczego tak piszę? Bo właśnie przez to, że „Shirley” w moim życiu była kilka miesięcy, do bohaterów nie tylko się przyzwyczaiłam i ich polubiłam, ale przede wszystkim zawarłam z nimi przyjaźnie. (Przynajmniej z niektórymi.)
Niemal każda przedstawiona postać, została opisana „od góry do dołu”. Poznałam wygląd zewnętrzny każdej z nich tak dobrze jak charakter.
Zostały mi ukazane wady i zalety postaci, a wszyscy niewątpliwie je posiadali.
Za bohaterów pisarce należą się pokłony, bo stworzyła ich tak, że czytelnik w którymś ujrzy cząstkę siebie.

 „-Mężczyźni są z reguły podli, zupełnie nie tacy, jak sądzisz. I Nie udaję, że jestem bodaj trochę lepszy.”

Narracja została wprowadzona trzecioosobowa. Chociaż można by to negować tym, że pisarka historie opowiadała czytelnikom, a nie tylko ją napisała. Zwracała się do nas „Czytelniku”, więc  w pewnym sensie była również pierwszoosobowa. Dzięki temu Bronte nawiązała ze mną kontakt emocjonalny.
I chociaż książka należy do tych starszych (XIX w.) to styl i język bardzo mi odpowiadały. W „Shirley” znajdowały się wyrażenia, których się już nie używa, zdziwić mogły także niektóre tradycje czy przyzwyczajenia bohaterów ale za to poczułam piękno XIX – wiecznej Anglii. Byłam w środku zdarzeń i właśnie ta magia jest jedną z głównych pozytywnych cech powieści.

Okładka od pierwszego wejrzenia wpada w oko. Piękna kobieta i nutka tajemniczości, zachęcają do sięgnięcia po lekturę. Jednak po otwarciu i przy dłuższym użytku, zobaczyć można także mankamenty wydania. Ze względu na grubość książka niemal rozpadła mi się w rękach. Okładka odklejała się i nie pomagało mi to w czytaniu.
Czcionka za to mi się podobała, była w sam raz.
Uwagę mam jednak do opisu znajdującego się na tylnej okładce. Zdradza on za dużo z fabuły i jeżeli czytelnik chce być zaskoczony nie powinien go czytać.

Powieść zakończyła się tak jak tego nie cierpię. Tym razem jednak, nie umiałam wyobrazić sobie by było inaczej. Takiego finału oczekiwałam i mimo, że nie byłam zaskoczona to był przepiękny i uroniłam przy nim łzę. Pożegnać z bohaterami było mi się naprawdę ciężko.

Charlotte Bronte to autorka „Dziwnych losów Jane Eyre”, powieści, która zdobyła grono fanów. Nie czytałam tej książki i chociaż wolałabym dalej zagłębić się w przygody postaci występujących w „Shirley” to z chęcią sięgnę po inne dzieło pisarki.

„Shirley” to nie jest książką dla każdego. Możliwe, że nie spodoba się osobom, które nie lubują się w XIX - wiecznej Anglii, innych za to chwyci za serce. Warto zaryzykować. Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji przeczytać, to zachęcam do nadrobienia.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu:


___________________________________________________________

Dlaczego nie było mnie niemal dwa tygodnie?
Tym razem to nie było spowodowane moim lenistwem, a wręcz przeciwnie - pracą. Jaką? Poprawianiem ocen. Tak to jest jak się uczeń budzi pod koniec roku. Książek w maju przeczytałam jak na razie bardzo mało, z recenzjami jest jeszcze gorzej i myślę, że przez jakiś czas to nie ulegnie zmianie, za co przepraszam: Wydawnictwa jak i Was Drodzy Blogerzy!
Staram się nadrabiać czytanie waszych recenzji/postów, jednak to także przychodzi mi w trudem. Proszę o wybaczenie , cierpliwość i zaufanie. Po roku szkolnym wezmę się ostro do pracy! A teraz trzymajcie kciuki!

17 komentarzy:

  1. ja też mam takie dwie książki, któe zaczęłam czytać i odłożyłam... i jakoś się do nich zabrać nie mogę. I to książki, które zbierają same pozytywne recenzje "Cien wiatru" i "Intruz" Meyer... ale muszę się wziąć w garść! "Shirley" jednak sobie odpuszczę, jakoś mnie nie ciągnie do tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tej Autorki czytałam jedynie „Dziwne losy Jane Eyre”. Podobała mi się, ale to tego typu powieści trzeba mieć odpowiedni nastrój:)
    Pozdrawiam i życzę szybkiego końca roku szkolnego:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna książka, niesamowita historia. Polecam każdemu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka jeszcze przede mną, ale zapowiada się nieźle ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. przyjrzę się bliżej tej książce :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O, ty o "Shirley", a ja właśnie czytam książkę innej siostry Bronte - "Lokatorka Wildfell Hall" ...i chyba obydwie uwielbiam tak samo :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam niemałą ochotę na tę książkę i jak tylko ją dorwę, przeczytam:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzeba się w końcu zapoznać z twórczością sióstr Bronte... "Shirley" idzie na pierwszy ogień :)

    OdpowiedzUsuń
  9. To książka na milion procent dla mnie *_*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja zaczęłam pracę (roznoszenie ulotek) i od trzech dni nie przeczytałam ani strony...

    Co do książki - lubię tego typu literaturę i z pewnością za tę książkę kiedyś się zabiorę ;]

    OdpowiedzUsuń
  11. A "Shirley" jeszcze przede mną...
    A, i nie przejmuj się, poprawianie ocen dopiero się zaczęło i wkrótce każdy z nas będzie tym zajęty ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie czytałam jeszcze tej książki, ani nie spotkałam się z twórczością tej pisarki, wiec trzeba nadrobić,jednak, podobnie jak ty - pasowałoby poprawić oceny a dopiero potem brać się do czytania. Ta nauka idzie mi kiepsko, jeśli wiem, że jakaś interesująca ksiązka czeka na mnie :) Zapraszam serdecznie do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam Shirley!
    A co do poprawiania ocen to sezon uważam za otwarty...

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam ją na półeczce i nie mogę się już doczekać aż do niej zajrzę ^^

    OdpowiedzUsuń
  15. Miałam jedno, nieudane podejście do tej książki i najprawdopodobniej na tym się skończy. Przeczytałam o tym poprawianiu ocen i sama sobie przypomniałam jak jeszcze rok temu latałam za ocenami w liceum :D Pozdrawiam i dodaję do obserwowanych, bo prawdę mówiąc, jestem tu po raz pierwszy :)

    OdpowiedzUsuń
  16. już od pewnego czasu mam na półce i ciężko mi się za nią zabrać, raczej sobie jeszcze chwilę poczeka :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Muszę przeczytać, koniecznie!

    OdpowiedzUsuń