poniedziałek, 1 kwietnia 2013

"Requiem" - Lauren Oliver


SPOILERY Z POPRZEDNICH CZĘŚCI.
Nie wiem od czego powinnam zacząć. Nie wiem nawet co chcę zawrzeć w tej opinii. Uczucia? Ból? Radość? Na „Requiem” czekałam od października. Naprawdę mocno wyczekiwałam tej książki, a gdy zaczęłam czytać spotkało mnie to..

Lena dalej mieszka w Głuszy, tym razem są z nią nie tylko Odmieńcy, ale także Julian. Dziewczyna po wydarzeniach opisanych na ostatnich kartach „Pandemonium” odsuwa ukochanego nie mogąc zapomnieć o Aleksie. O Aleksie, który jest tak blisko niej. O chłopaku, dzięki któremu poznała miłość. Aleks jednak zmienił się od czasu ich poprzedniego spotkania. Jak zakończyła się ich historia?

Pierwszym co muszę przyznać jest to, że na początku lektury się nudziłam. Irytowało mnie zachowanie bohaterów, ale także brak emocji, których w poprzednich tomach było multum.

Akcja była nijaka; nic ciekawego się nie działo. Nie poddawałam się jednak, przebrnęłam kilkadziesiąt stron i zatonęłam. Czułam się tak jakbym zasnęła na kilka godzin. Fabuła się niesamowicie rozkręciła, a ja zaczęłam dostrzegać uczucia i emocje. Ogarnęła mnie melancholia i smutek, jakby wszystko wróciło na swoje tory. Od tego czasu nie mogłam już książki odłożyć, zostałam wchłonięta do świata stworzonego przez Oliver.

„Doskonałość jest obietnicą, a zarazem potwierdzeniem, że nasza droga jest słuszna.”

Początkowo główna bohaterka denerwowała mnie swoim niezdecydowaniem i wątpliwościami. Była przedstawiona inaczej niż w poprzednich tomach; jakby pisarka nie poświęciła jej uwagi. Po pewnym czasie swoim uporem i determinacją zaczęła przejawiać się w niej dawna Lena. Lena, która musiała patrzeć na chłopaka, którego już dawno uznała za zmarłego. Bardzo przy tym cierpiała i jej ból udzielał się także mnie. Sam Alex stał się oschły i widać było, że zaszły w nim zmiany. Swoim zachowaniem intrygował i sprawiał, że chciałam więcej jego występów. Przeszkodą był jednak Julian. Nieszczególnie zdobył moje serce w drugiej części i tym razem było podobnie. Cień sympatii poczułam do niego pod koniec „Requiem”, kiedy przestał być ciągle tym biednym i poszkodowanym chłopcem, a zrozumiał czym jest Głusza i walka. Przez całą książkę męczyła mnie niewiedza związana z tym trójkątem. Trójkątem bardzo zgrabnym jak na literaturę młodzieżową.

„To właśnie robią ludzie w tym chaotycznym świecie, świecie wolności i wyboru: odchodzą, kiedy chcą. Znikają, wracają, potem znowu znikają. A ty zostajesz z tym sam i musisz się jakoś pozbierać.”

Lauren Oliver przedstawia Nam czytelnikom tak piękną historię, że nie da się o niej zapomnieć. Pióro pisarki niezwykle przemawia do ludzkiego serca. Autorka w ostatniej części przywróciła Hanę i pokazała jak wygląda życie po zabiegu. Dobrze było porównać sobie zachowanie Leny i jej byłej przyjaciółki. Konfrontacja obu dziewczyn była nieprzewidywalna i niemal bolesna, a zakończenie wątku z Haną smutne. Finał powieści pozostawił po sobie niedosyt, ale sprawił również, że nie potrafiłam powstrzymać napływających łez. Ciężko zrozumieć, że TO już koniec.

Myślę, że zawarłam już wszystko co potrafiłam opisać. Wiem jednak także, że by zrozumieć genezę tej trylogii trzeba ją po prostu przeczytać. Żadna recenzja, opinia, ani komentarz nie odda tego co pokazała Lauren Oliver. Dziękuję.

Za książkę serdecznie  dziękuję