piątek, 30 grudnia 2011

Dotknąć prawdy - Antoinette van Heugten

"Bezlitosne Życie"

"Max Parkman –  autystyczny, rozchwiany emocjonalnie geniusz – w oczach swojej matki zawsze był idealny. Wszystko się zmienia, gdy zostaje oskarżony o morderstwo…
Nowojorska prawniczka, Danielle Parkman, zdaje sobie sprawę, że stan jej  nastoletniego syna pogarsza się – chłopak staje się coraz bardziej agresywny i sięga po narkotyki. Kobieta jednak nie chce zaakceptować diagnozy lekarzy ze szpitala psychiatrycznego. Nie wierzy, że Max może być niebezpieczny.
Do czasu, gdy znajduje zakrwawionego i zamroczonego syna tuż obok brutalnie zamordowanego pacjenta…
Uwięziona w świecie wątpliwości i strachu, uparcie wierzy, że jej syn jest niewinny. Ale może ona też straciła kontakt z rzeczywistością? Może Max naprawdę jest zabójcą?
Danielle postanawia odkryć prawdę niezależenie od tego, jaka ona jest. Uwikłana w niebezpieczną grę, zrobi wszystko, by znaleźć prawdziwego mordercę i uchronić syna przed zniszczeniem przez system, który chętnie uznałby go za winnego…"

Która matka nie zrobiłaby wszystkiego by uratować swoje dziecko? Która matka nie obdarza swojego dziecka zaufaniem? Czy dobra matka skrzywdziłaby swoje dziecko?!

Historia zaczyna się w poczekalni doktora - psychiatry, gdzie Danielle Parkman nowojorska prawniczka wraz z przyjaciółką Georgią czekają na wizytę. Dokładniej chodzi o syna prawniczki, Maxa Parkmana, autystycznego chłopca, który w swoim dzienniku pisał, że chciał popełnić samobójstwo. Pewnego dnia również zaatakował matkę drapiąc ją po rękach, na których potem powstały blizny. Mimo to Danielle zawsze uważała, że jej syn nie stanowi dla nikogo zagrożenia.
Jako, że Doktor nie potrafił pomóc dziecku, Danielle z synem udaje się do szpitala psychiatrycznego Maitland.
Psychiatrzy pracujący w tym szpitalu przepisują Maxowi nowe lekarstwa, a parę dni potem diagnozują, że jest on bardzo agresywny, oraz wykrywają występujące u niego objawy urojeń paranoidalnych i psychozy. Matka nie potrafi w to uwierzyć, bo znając swojego syna, wie, że wcale nie jest 'wariatem'. Dziwi ją również, że może odwiedzać Maxa tylko rano i w południe i to na krótko. Pewnego razu, otrzymawszy od swojej nowo poznanej przyjaciółki Marienne, matki Jonasa, chłopca który również jest leczony w tym szpitalu, hasło dostępu do komputera w Maitland, wkrada się do dokumentacji na temat leczenia syna. Okazuje się, że wiele faktów, lekarze przed nią ukrywają oraz, że na noc odurzają chłopca jakimiś środkami i przywiązują go do łózka.
Nie kryjąc oburzenia wściekła spotyka się z pracownikami szpitala i obrzuca ich błotem, przez co ma czasowy zakaz kontaktu z synem. Jednak nie wytrzymując pewnego południa, wchodzi do szpitala, w celu odwiedzenia go. Poszukując go po szpitalnych salach, w jednej dostrzega coś niepokojącego, gdy tam wchodzi, okazuje się, ze syn jej przyjaciółki Jonas, leży w kałuży krwi. Gdy chce przycisnąć guzik wzywający pielęgniarkę dostrzega kogoś pod ściana, całego z krwi i grzebieniem w ręce. Poznając, ze postać to jej syn, chowa dowód zbrodni (grzebień), zdejmuje ubranie Maxa, które również chowa i próbuje z nim uciec, jednak w tym właśnie momencie otwierają się drzwi, w których staje przerażona pielęgniarka, siostra Kreng.
Danielle więc zostaje oskarżona o próbę zatajenia dowodów, a jej syn zostaje oskarżony o morderstwo. Gdy prawniczka wychodzi za kaucją, by udowodnić, że Max nie jest zabójcą, zaczyna robić rzeczy, których w innym wypadku by nie robiła i kilkakrotnie łamie prawo.

Od momentu gdy książka trafiła w moje dłonie zachwyciła mnie okładką. Jest na niej prosty obrazek, jednak bardzo chwyta za serce. Bez przepychu i nadmiernych fragmencików stanowiących tło.

Ostatnio każda powieść, którą dane mi było przeczytać miała dużo pozytywnych recenzji i zachwalających opinii, jednak niemalże za każdym razem byłam zawiedziona i potrafiłam się przyczepić do najmniejszego szczegółu, gdyż moje oczekiwania nie zostały spełnione. Bałam się, że "Dotknąć prawdy" to kolejna historia, która chociaż opisana jako 'wzruszająca', wcale nie wzrusza. Biorąc ją w dłonie, byłam pewna, że mnie nie poruszy tylko poczytam sobie, jaka to matka była głupia, że nie potrafiła skleić faktów. A zakończenie już miałam całe ustalone! Jakież moje szczęście, że mogłam przeczytać te książkę! Jest to jeden z najlepszych debiutów 2011 roku!
"Dotknąć prawdy" jest nie tylko lekturą, która wzrusza, ale również pokazuje oblicze człowieka i wiele wyrządzonych krzywd innym ludziom przez czyjeś zachowanie. Nie jest też, to wcale powieść lekka. Nie raz zostałam zaskoczona brutalnymi opisami autorki, ale przy takich właśnie opisach się wzruszyłam!
Świat nie jest pokazany jako ten 'dobry i sprawiedliwy', tylko 'zły i okrutny'.

"[...] Kolejnym wyzwaniem były samookaleczenia. Wyuczyłam go, żeby uderzał się w twarz, ilekroć powiem "nie" albo "zły". Potem zawsze obsypywałam go pochwałami i mocno obejmowałam. (Jest rzeczą bardzo istotną, żeby nawiązywać z dziećmi pozytywne relacje). W wieku sześciu lat pojmował już, że wolno mu użyć każdego sposobu, jakiego zechce, aby się ukarać, a wtedy ja z kolei okażę mu mnóstwo czułości."
To tylko jeden z fragmentów, w których opisane jest bestialskie zachowanie człowieka.

Coś co mnie najbardziej zainteresowało to opis pracy prawniczej, jak i rozprawa sądowa. Ciekawiło mnie jak to wygląda, jak przygotowywane jest postępowanie karne i na czym bazują prokurator i obrońca. W książce dostałam wszystko co chciałam.

Dziwi mnie fakt, że Pani Antoinette van Heugten jest debiutującą pisarką, bo nie tylko wykonała kawał dobrej roboty wymyślając cała fabułę, ale również przelewając ją na papier. Bohaterów za to stworzyła wyjątkowych, pozostających w umyśle czytelnika.
Danielle, Max, Georgia jak i obrońca Tony i detektyw Doaks, Marienne z Jonasem, to postacie do których nie mam żadnych 'ale'. Są dopracowani i każdy jest inny. Nie ma również jakiegoś schematu, po którym zachowanie któregokolwiek z nich byłoby przewidywalne.

Grzechem byłoby nie wspomnieć o zakończeniu nie tylko powieści, ale również rozprawy w sądzie. Opisy i film, które zostały tam zaprezentowane jako dowody wzbudziły we mnie bardzo silne emocje. Miałam ochotę płakać i krzyczeć. To co zostało opisane na końcu z pewnością nie jest dla osób o słabszych nerwach. Jeżeli zaś chodzi o sam proces zakończenia powieści to był niesamowity zwrot akcji i po przeczytaniu pozostaje chęć by poznać dalsze ciąg historii.

Jeżeli miałabym ocenić książkę jednym wyrazem to napisałabym: rewelacyjna! Perełka wśród ostatnio wydanych powieści, zaskakuje fabułą, rozwinięciem akcji i zakończeniem. Jak zostanie wydana kolejna książka tej autorki to z pewnością się na nią rzucę. Oczywiście  liczę, że Antoinette napisze coś jeszcze.
Polecam wszystkim bez wyjątku, każdemu kto chce przeczytać coś innego, lepszego niż większość wydawanych teraz książek.

Z czym kojarzy mi się ta książka?
Z powieścią "Karuzela uczuć", szczególnie chyba przez rozprawę w sądzie.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu
______________________________________________

 Jeżeli chodzi o obiecany stosik, to dodam go nieco później, bo na parę przesyłek jeszcze czekam. :)

Szampańskiej zabawy!
Chciałabym również życzyć wszystkim udanego, wystrzałowego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku, by w 2012, towarzyszyło nam jeszcze więcej ciekawych książek!

środa, 28 grudnia 2011

Carol opowieść wigilijna - Bob Hartman

"  Dobry uczynek - zawsze nagrodzony "

"Jack O'Malley, typowy "biały kołnierzyk" z portfelem wypchanym kartami kredytowymi, nie znosi zakupów. Nie znosi śniegu. Nie znosi nawet Świąt Bożego Narodzenia. Dzień, w którym to wszystko zbiega się w czasie, nie może budzić w nim entuzjazmu. Kiedy więc w księgarnianej kafejce Jack próbuje kupić kawę, by nieco się odprężyć, przypadkiem wpada na młodą kobietę. Piękną i... tajemniczą. I wówczas całe jego życie - to, kim był, kim jest i kim być może - ukazuje mu się niczym czarno-biały film, w którym los powierza mu najważniejszą z ról..."

Zastanawialiście się kiedyś nad swoimi uczynkami? Czy nie moglibyście pomoc, tym którzy tego potrzebują? Czy pomagaliście? A może jesteście egoistami i wolicie wydać 'parę złotych na kawę przed pracą niż wspomóc biednych ludzi'?

Jack O'Malley 50-letni mężczyzna w dniu, w którym przychodzi do kawiarni by w spokoju wypić latte, spotyka na swojej drodze piękną, młodą kobietę, która.. wylewa na niego swoją kawę.
Carol jednak nie jest zwyczajna. Podczas gdy oboje słuchają piosenki, której kobieta szukała, ta zabiera głównego bohatera w jakieś miejsce, w przeszłość. Robi to bo ma nadnaturalne moce? Nie wiadomo.
Oszołomiony Jack rozpoznaje, że jest w sali lekcyjnej dawnego gimnazjum. Okazuje się, że to wydarzenie sprzed paru lat, gdy to on miał tam lekcje, on i jego była ukochana, Allie. Do Jacka powracają wspomnienia, jednak dalej nie rozumie sytuacji w jakiej się znalazł.

Dałam się zaskoczyć już po pierwszym rozdziale. Akcja nagle skoczyła i Jack znalazł się w przeszłości. Czytając początek byłam pewna, że cała historia będzie opierała się na próbie 50-latka, w zdobyciu 32-letniej kobiety. Na szczęście nie dostałam żadnego 'taniego' romansidła. Chociaż akcja nie jest specjalnie zaskakująca, w końcu to nie żaden thriller, tylko zwykła obyczajówka, z elementami fantastyki, to czasami momenty bywają bardzo ciekawe.

Carol to przede wszystkim niezwykle zabawna historia. Mimo, że częściowo opowieść jest oparta na pomocy ubogim, to przez większość książki uśmiechałam się do liter.

" - To Narnia - rzucił od niechcenia Jack. - Charakter tego dziwacznego marzenia, w które mnie wciągnęłaś, każe mi sądzić, że jesteśmy w Narnii. - Pomachał lwu. - Cześć, Aslan! Miło Cię poznać! "

Co prawda fragment ten może być mylący, dla kogoś kto książki jeszcze nie czytał,  za to ja czytając go, śmiałam się niesamowicie. Bardzo podobało mi się, że mimo swojej pięćdziesiątki na karku, Jack potrafił zaskoczyć zabawnymi odpowiedziami. Jego przekomarzania z Carol, również były ciekawe i wywoływały uśmiech na twarzy czytelnika. Żaden fragment nie był ciągnięty na siłę.

Z tyłu okładki pisze, że jest to "Współczesna wersja Opowieści Wigilijnej Dickensa", jednak dla mnie jest ona lepsza, właśnie przez ten humor. Jak Dickensa musiałam czytać do szkoły, tak tą książkę czytałam z własnej ciekawości i mimo, że historia jest bardzo krótka (zaledwie 100 stron) i przeczytałam ją po pół godzinie, to jest to dla mnie miło spędzony czas.
Carol nie jest napisana na tej samej zasadzie co pierwowzór i choć bohater cały czas twierdzi, że 'wpadł' jak Scrooge, to obie historie diametralnie się od siebie różnią. Chociaż podobieństwa są, małe ale są.

Bohaterów jakich zaprezentował nam autor jest niezbyt wielu, przynajmniej tych kluczowych, jednak pasują oni do historii i dobrze się z nią komponują, a sami nie są nudni i bez wyrazu.
Carol kobieta, która myśli, ze w końcu zmieni egoistycznego Jacka.
Jack, nie rozumiejący jej poczynań i jego ukochana Allie, której jest naprawdę niewiele. Występuje w paru fragmentach jako istota bardzo dobra i pomagająca, pod koniec poznajemy również co kiedyś spotkało ją.
Jest tez mała biedna dziewczynka, Amina i opowieść o lwie, wyjątkowym drzewie i żółwiu.

Chciałabym także wspomnieć, że jak książka się skończyła to zrobiłam wielkie oczy i powiedziałam "hallo"?! Oczekiwałam wyjaśnienia i dalszego sprawozdania z życia Jacka i chociaż wszystko właściwie wyjaśnione zostało to oczekiwałam więcej. Taki mały kaprys.

Z Bobem Hartmanem spotkałam się pierwszy raz i spodobał mi się jego styl, zabawne dialogi, ciekawa akcja i dobrze skonstruowane postacie. Zauważyłam również, że nie jest to pierwsza powieść napisana przez angielskiego autora i jeżeli będę miała możliwość to zapoznam się z jego innymi utworami. Znalazłam również informacje, że autor "Carol" bardzo lubi pomagać ludziom i biednym, więc myślę, że to stąd pomysł na taką historię.

Nie było mi łatwo znaleźć jakiegoś minusa powieści, jednak znalazłam!
Jest ona BARDZO KRÓTKA i chociaż wszystko co autor chciał nam przekazać, jest, jednak pewne wątki można by rozwinąć i zrobić z tego porządną książkę.

Serdecznie polecam, dla poprawy humoru, dla rozluźnienia, jak i po świąteczną przygodę.

Co kojarzy mi się z tą książką?
Oczywiście można się było spodziewać, że "Opowieść Wigilijna" Dickensa.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu

sobota, 24 grudnia 2011

Święta, Święta..

Moje piękna choinka! :)

Wszystkim życzę Wesołych, rodzinnych, spokojnych, ale zwariowanych świąt. Przyjemności z bycia z rodziną/ przyjaciółmi. Wielu łez wzruszenia i łez śmiechu. Mile spędzonej pasterki, dużo jedzenia na stole Wigilijnym i najlepszych prezentów!
Życzę wam również kochani czytelnicy wielu wspaniałych powieści, odkrywanych lądów i przepływanych rzek. 
Voilà  Moi drodzy!

Tak bardziej świątecznie :) 
KLIK -'
       

Postaram się pod koniec roku wstawić mój pierwszy stosik, grudniowy! Ponieważ w tym miesiącu książeczek napłynęło mi mnóstwo. :)


A teram mykam i może podwędzę coś do jedzenie przed kolacją. :)

WESOLUTKICH, MILUTCY! :)

wtorek, 20 grudnia 2011

Maria - Heinz-Lothar Worm

Droga do.. Nieba?

Co byście zrobili gdybyście byli zakochani, spłodzili dziecko, a nagle okazałoby się że wasz/a ukochany/ukochana to wasze rodzeństwo? Do czego bylibyście zdolni w imię miłości?
Maria właśnie odpowiada na te pytania.

Maria i Karol szczęśliwie zakochani, mimo zakazu ojca dziewczyny postanawiają począć dziecko. Gdy ojciec Marii się o tym dowiaduje postanawia wyznać im prawdę. Spał kiedyś z matką Karola, a młodzi są rodzeństwem.
Zakochani wiedząc, że w wiosce ich dziecko nie będzie miało łatwego życia postanawiają wyjechać, wypłynąć do Ameryki i tam żyć ze sobą, wziąć ślub i wychować niemowlę. Oczywiście nikomu nie mówią, że wypływają razem, cała wioska żegna Marię myśląc, że chce ona sama w Ameryce ułożyć sobie życie z nowym mężczyzną.
Na drodze do szczęścia napotykają wiele przeszkód, nic nie łatwe, ich życie ze świadomością pokrewieństwa z dnia na dzień jest coraz gorsze. Mimo jak wielka miłość ich łączy, nie umieją przezwyciężyć wszystkich przeciwności losu.

Jeżeli chodzi o akcje, to nie podobało mi się, wyznanie, że Maria i Karol są rodzeństwem. Myślałam, że to opis wydawcy za wiele mówi czytelnikowi, jednak najciekawszy fragment zamieszczony jest już na pierwszej stronie!! Już na samiutkim początku, dowiadujemy się, że zakochani są spokrewnieni. Nie podoba mi się to, ponieważ ten wątek można by dobrze rozwinąć.

Bohaterowie to Maria, Karol jak i paleta innych ciekawych bądź mniej ciekawszych osób. Jeżeli chodzi o bohaterów również czuję się zawiedziona. Bo komu udało się w swoim życiu spotkać same miłe/ pomocne/ uprzejme osoby?!
A w Marii tylko takie występują, chociaż jest jeden 'czarny' charakter, który jakoś specjalnie swoim złem mnie nie przekonał.
Książka opowiada o wierze w Boga, to prawda, jednak mimo to wszyscy nie spotykamy tylko dobrych ludzi.

Przez większość, historia była napisana cięzkim do przetrawienia dla mnie językiem, jednak pod koniec zaczęło się dziać dużo ciekawych rzeczy i byłam bardzo zainteresowana. W opisie występuje, że historia jest wzruszajaca i jak przez całośc wzruszenia nie czułam, to pod koniec naprawdę mi się podobało, aż tu nagle SAM KONIEC. Czyli całe rozwiązanie akcji. Jest to dla mnie obrzydliwie nudne i najbardziej przewidywalne zakończenie. Zdecydowanie wolałam wielki tragizm parę stron wcześniej niż sam finał. Najchętniej te kilka stron wyciełabym i zostawiła opowieść bez nich.

Jak już wspominałam język nie był do końca trafiony jeżeli chodzi o mój gust, jednak w tych ostatnich fragmentach wystąpił przepiękny fragment, który zdobył moje serce.

"- On jest tym mężczyzną, jakiego zawsze pragnęłam. O takim ojcu dla moich dzieci marzyłam, kiedy jeszcze bawiłam się moją lalką."

Zawarte w nim jest wiele emocji i gdyby nie koniec, to pewnie bym się po nim wzruszyła, a tak to na Marii nie płakałam w ogóle.

Opisałam same minusy historii, ale Maria ma również swoje plusy. Po pierwsze sam pomysł na historię jest genialny, po kolejne powieść skończyłam bardzo szybko, bo dwa dni w ostatnim czasie to mój rekord. I nie ważne, że książka jest cienka, jest po prostu przemiłą historyjką. Nie zaliczam jej do poważniejszej literatury jednak, Maria, skupiona w dużej mierze na wierze, jest bardzo przyjemną lekturą, przy której nie żałuję spędzonego, choć krótkiego, czasu.
Polecam osobom, które  chciałyby miło spędzić kilka godzin w niezobowiązującej lekturze.



Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu


sobota, 17 grudnia 2011

Bezduszna - Gail Carriger

(NIE)Genialne i nadprzyrodzone!

Po pierwsze, Alexia nie ma duszy. Po drugie, jest starą panną, której ojciec był Włochem, a  teraz nie żyje. Po trzecie, została zaatakowana przez wampira, co stanowi oburzające naruszenie zasad dobrego wychowania.
A dalej Sprawy lecą na łeb, na szyję, gdyż ów wampir przypadkowo ginie z jej ręki, a nieznośny lord Maccon (hałaśliwy, gburowaty i zabójczo przystojny wilkołak) z rozkazu królowej Wiktorii wszczyna śledztwo.
Jedne wampiry znikają, inne pojawiają się znienacka, jakby wyrastały spod ziemi, a podejrzenia padają na Alexię. Czy nasza bohaterka zdoła rozwiązać zagadkę skandalu, który wstrząsnął londyńską socjetą Czy charakterystyczna dla bezdusznych umiejętność neutralizowania sił nadprzyrodzonych okaże się pomocna, czy raczej przysporzy jej wstydu? I co najważniejsze - kto naprawdę zawinił? I czy podadzą ciasto z kajmakiem?

Jak to jest nie mieć duszy? Czy jest się wtedy innym człowiekiem?
Odpowiedzi na te pytania zna główna bohaterka Bezdusznej, Alexia.

Książka zaczyna się w dniu przyjęcia, na którym Alexia przez przypadek zabija pewnego wampira. Dlaczego to robi? Z obrony własnej, oczywiście! Ów wampir okazał się niezwykle dziwnym okazem, nie wiedział kim jest Alexia i próbował ją ugryźć!
Co znaczy, że nie był z ula Królowej.
Społeczeństwo nadprzyrodzonych dzieli się na tych co należą do Ula Królowej i na tułaczy. Tułacze mają zgodę na nie należenie do żadnego ula, lecz żyją zgodnie z zasadami BUR-u. BUR to nasz odpowiednik Urzędu.
Okazuje się, że więcej wampirów zostaje zabitych i Alexia zostaje do sprawy wplątana. Zaczyna, więc częściej rozmawiać z  wilkołakiem-alfą, lordem Macconem. Chociaż na początku się nienawidzą, potem zaczyna się między nimi coś dziać.
Poznajemy również wampira tułacza lorda Akeldame, niezwykle zabawnego 'człowieka', który zawsze wie o wszystkim i uchodzi za najlepiej doinformowanego. Jest on przyjacielem naszej bohaterki.
Co do powyższej sprawy, rzeczy zaczynają się komplikować. Nie wiadomo kto zabija wampiry i dlaczego. Alexia dostaje zaproszenie do Ula i mimo zakazu lorda Maccona, udaje się tam. Po skończonej wizycie, wsiadając do karety, okazuje się, że ktoś tam na nią czeka! I to nikt kogo zna..

Dlaczego zaczęłam czytać Bezduszną?
Przez bardzo wiele pozytywnych recenzji, książka została niemal okrzyknięta 'genialną', czyli tak jak pisze na okładce.
Dużo od niej oczekiwałam i niestety zawiodłam się.
Od dawna chciałam przeczytać świetny paranormal i byłam pewna, że tym okaże się opowieść o Alexii, ale mimo, że akcja była, to była tak nudna, że książkę skończyłam po trzech tygodniach(!)
Najbardziej podobała mi się końcowa akcja, tam się naprawdę coś działo, było to świetnie opisane i NIE NUDZIŁO!
Książka jednak nie jest beznadziejna! Oczekiwałam fajerwerków, dlatego dodatkowo jestem rozczarowana.

Jednak muszę pochwalić autorkę za bohaterów.
Alexia nie była pustą, nie pewną siebie kobietą, tylko pewną i silną. Jest to jak najbardziej na plus.
Lord Maccon jest również silnym mężczyzną, jednak ulegającym kobiecie, co jest jak najbardziej normalne.
I mój ulubiony bohater Lord Akeldama. Mimo, że był w sytuacji kryzysowej potrafił żartować. Był niezwykłym plotkarzem i najjaśniejszym punktem historii.
Przyjaciółka głównej bohaterki Ivy, nieznająca się na modzie kobieta, również została skonstruowana bardzo dobrze, ją także polubiłam, chociaż wiele jej nie było, to potrafiła wprowadzić uśmiech na twarz czytelnika.
Rodzina Alexi, została pokazana, jako płytka i głupia, nie wiedząca nic o niczym i chwaląca sobie tylko kobiety zamężne i ludzi bogatych.

Podsumowując książka jest zabawna i chociaż mnie nie zachwyciła, wiele osób bardzo ją chwaliło.
Polecam jako miłą historyjkę na jesienny wieczór, jednak nic poza tym.

Co kojarzy mi się z ta książką?
Kompletnie nic. :)

czwartek, 15 grudnia 2011

W zbawiennej próżni - Ronlyn Domingue



"- Istnieje różnica między kompromisem a kompromisowością. Pierwsze dopuszcza negocjacje. Drugie podważa naszą tożsamość."

Dwie powiązane ze sobą historie miłosne o uczuciu silniejszym od śmierci, opowiedziane z perspektywy ducha. W klimacie słynnej Nostalgii anioła Alice Sebold. Nowy Orlean, lata 20. Młoda, pełna radości życia kobieta, Raziela Nolan, przeżywa właśnie swoją pierwszą, wielką miłość. O krok od szczęścia, w dniu, w którym ma przyjąć oświadczyny ukochanego, ginie niespodziewanie w tragicznym wypadku. Śmierć nie jest jednak końcem jej drogi - zakochana dziewczyna trafia do świata "pomiędzy". Jej duch błąka się w zawieszeniu, snując opowieść o niespełnionej miłości. Zaprzyjaźnia się z innymi osobami, które znalazły się w podobnej sytuacji, ale nie zawsze zdają sobie z tego sprawę. Mijają dziesięciolecia. Raziela próbuje wyśledzić późniejsze losy ukochanego, i choć stara się nie manifestować swojej obecności, jej poczucie humoru i temperament powodują, że mimowolnie ingeruje w życie śmiertelników. Przypadkiem trafia do domu młodej pary - Amy i Scotta. W ich związku dostrzega echo własnych przeżyć. Towarzysząc im, ujawnia dawno skrywane sekrety...

Próbuję zadać właściwe pytanie, powiązane z książką, ale nie potrafię.

Byłam pewna, że historia rozpocznie się przed śmiercią Razieli, ewentualnie w jej trakcie, ona jednak rozpoczyna się kilkadziesiąt lat później. Raziela Nolan jest pomiędzy, w świecie do którego przybywają duchy zmarłych by odpokutować winy, a gdy są gotowe odchodzą 'tam'. Ona jednak błąka się tam już bardzo długo, a wszystko przez nieszczęśliwą miłość.
W dniu, w którym chciała oznajmić ukochanemu, że za niego wyjdzie, tonie w basenie.
Kilkadziesiąt lat później, dalej nieszczęśliwa obserwuje pewną parę, Amy i Scotta, poznaje ich życie i 'wtapia' się w ich otoczenie.
Okazuje się, że Amy i Scott mają wiele wspólnego z Razielą, spotykają się z jej przyjaciółką i dzięki temu, dowiadujemy się bardzo dużo, o głównej bohaterce.
Tak naprawdę wszystko zaczyna się, gdy Amy dostaje od przyjaciółki kasetę z nagraniem, na którym była z dawną miłością. W jej związek ze Scottem wkrada się nieporozumienie, próbują nad tym pracować, lecz jej wspomnienia nie pozwalają na to.

Oczywiście to nie tylko opowieść o tym jaka to Razi jest nieszczęśliwa w Świecie pomiędzy, o życiu pewnej pary, ale również wspomnienia z życia naszej bohaterki.
Poznajemy jej pierwsze spotkanie z ukochanym, jej śmierć, jej pogrzeb. Jest również bardzo piękny fragment, opowiadający o tym jak była małą dziewczynką i bawiła się z rodziną. Strasznie mną wstrząsnął, bo pomyślałam wtedy, jaka stratę musiała poczuć również jej rodzina, nie tylko ukochany, przyjaciółka, ale własnie rodzina!

Bardzo dobrym pomysłem, jest życie Razieli, po śmierci. W pomiędzy staje się nauczycielką, naucza zbłąkane dusze, jak się zachowywać, czego nie mogą robić, by nie sprawiać sobie bólu, zaprzyjaźnia się z nimi i wskazuje im dalszą drogę.

"Przedtem, kiedy mieliście uszy cielesne, słyszeliście jedynie w określonym pasmie częstotliwości - mówi do swoich uczniów Raziela. - Ciało niosło pewne ograniczenia. Teraz zmieniły się zasady. Bez trudu potraficie wyłowić pojedyncze dźwięki lub rozmowy w hałaśliwych miejscach. Wychwycicie również dźwięki w całkowitej dla was, do niedawna, ciszy albo z odległości, z której przedtem nic nie słyszeliście. Rozpoznacie subtelne niuanse w głosach ludzi. W obecnym stanie łatwiej zrozumieć sens bądź intencję ludzkich wypowiedzi."

Sama miłość, która jest motywem przewodnim książki, to według mnie wątek idealnie dopracowany. Duchy błąkające się w pomiędzy nie mogą przebywać wśród swojej rodziny, więc Raziela trzyma się bardzo długo od swojego ukochanego, jednak po pewnym, czasie wszczyna poszukiwania by dowiedzieć się czy dalej żyje, co się z nim działo w późniejszym życiu, niestety wszystkiego dowiadujemy się na końcu. Chociaż właściwie to dobrze. Historia nie jest napisana 'na odwal', wszystko jest dogłębnie wytłumaczone, czytelnik wie tyle, co bohaterka, więc poznając prawdę o niektórych sprawach, dowiaduje się nie tylko ona, ale również my. Nie potrafię wyobrazić sobie lepiej opisanej miłości.

"Skąd mogłam wiedzieć, gdy po raz pierwszy wprowadziłam cię w siebie, że twoje ciało jest jak welon i że chciałabym, aby opadł, bo pod spodem poczuję czysty żywioł, który obejmuje mnie w zamian?"

Jest również pewien cytat, który pojawia się przy rozmowie Razi, ze swoim uczniem, dobrym przyjacielem.
Jest on bardzo piękny.

"Di questo cuore non puoi comprendere tutto l'amore." Z Włoskiego "Nie ogarniasz swym sercem całej mej miłości do Ciebie."

Styl autorki jest niesamowity, potrafi wszystko opisać, w bardzo wyrafinowany sposób, lecz trzeba się skupić i nie spieszyć czytając tą powieść.
Idealna na jesienno-zimowy wieczór.

Jeszcze sprawa okładki. Gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy, byłam z siostrą w bibliotece, powiedziałam jej wtedy, że wygląda 'jak tani erotyk', dopiero teraz rozumiem jej piękno.

Co czułam po przeczytaniu W zbawiennej próżni?
Przede wszystkim smutek, nawet pisząc tę recenzję się wzruszyłam, wspominając uczucie łączące Razi z ukochanym, z rodziną, przyjaciółką.
Melancholia, pewien spokój. I mimo, że skończyłam czytać, cały czas zadaję sobie pytanie ' a co by było gdyby'.

Uwielbiam książki o nieszczęśliwej miłości i od dawna szukałam takiej co mnie zachwyci, taką książką właśnie jest W zbawiennej próżni.
Miałam wielki problem z napisaniem czegokolwiek na temat tej historii, ponieważ w głowie mam mętlik, chciałabym wam przekazać jak najwięcej, ale nie potrafię zrobić tego tak, byście zrozumieli co czuję.

Przeszukałam chyba cały internet, próbując dowiedzieć się czy Ronlyn Domingue napisała jeszcze jakąś wspaniałą książkę, niestety  ZUPEŁNIE NIC nie znalazłam. Jeżeli cokolwiek się dowiecie, bardzo proszę o informacje.

Jest to moja ulubiona książka!! Więc zdecydowanie polecam, jednak nie każdemu przypadnie do gustu. Myślę, że osobom, które nie lubią książek o wielkiej, niespełnionej miłości, osobom, które nie lubią się wzruszać (czytaj:płakać jak bóbr) przy jakichkolwiek historiach, tej książki nie radzę czytać, jednak wszystkim innym, oczywiście, że tak!
Jestem totalnie zakochana W zbawiennej próżni!

Co kojarzy mi się z tą książką?
W głowie mam zupełną pustkę, po prostu zawsze jak o niej pomyślę, przypominam sobie jak piękną historię dostałam w ręce i chociaż wypożyczyłam ją z biblioteki, kupię na pewno!

niedziela, 11 grudnia 2011

Lucas - Kevin Brooks

 Kim jestem? - tak naprawdę...

Caitlin, piętnastoletnia narratorka, snuje opowieść o wydarzeniach ubiegłego lata. Wspomnienia rozpoczyna w momencie, kiedy na jej wyspie, z pozoru spokojnej i sennej pojawia się - by od razu stać się jedną z najważniejszych postaci w jej życiu - tajemniczy chłopak znikąd. Lucas - przystojny, bezpośredni, obdarzony niezwykłą umiejętnością czytania w innych i przewidywania ich poczynań. Mieszka z dala od wszystkich i zdaje się nie potrzebować nikogo i niczego. Miejscowi nie rozumieją go i zaczynają się go bać, co doprowadzi do dramatycznych wydarzeń na wyspie, których Caitlin nie zapomni.
Niezwykła, poruszająca love story autora "Martyna Piga" i innych poczytnych książek o niełatwym świecie młodości.

Dlaczego oceniamy ludzi? Dlaczego robimy to na podstawie wyglądu, nie poznając ich? Czy musimy udowodnić, że my 'wszystko wiemy'? Dlaczego uważamy kogoś za 'innego', 'obcego'? Czy ktokolwiek potrafi odpowiedzieć na te pytania? Czy ktokolwiek odpowie mi, dlaczego nie poznawszy kogoś, wrzucamy go do szufladki 'inny, obcy'? Co do tego doprowadza?
Lucas nie daje nam odpowiedzi na te pytania. Pokazuje nam tą 'gorszą' stronę ludzi, ale nie tłumaczy dlaczego się tak zachowują.

Historia opowiada o życiu na małej wyspie, na której każdy się zna, na której już dawno nie przebywał nikt obcy. Wszyscy również wszystko o sobie wiedzą, więc mieszkańcom nie pasowałoby, gdyby zamieszkał na wyspie ktoś nowy.
Na początku książki poznajemy Caitlin, jej ojca i jej brata, który wrócił ze studiów. Mimo, ze kiedyś dogadywała się z nim bardzo dobrze, ich stosunki diametralnie się zmieniają. Również z ojcem już nie ma dobrego kontaktu.

Gdy Caitlin na swojej drodze spotyka Lucasa, jej życie bardzo się zmienia, próbuje bliżej poznać tajemniczego chłopaka, jednak ludzie z wyspy na to nie pozwalają. Zachowują się okropnie, każdy wypadek zwalają na niego, próbują wygonić go z miejsca zamieszkania, niemalże go 'napastują'. Żaden z nich nie poznał chłopaka, ale dla wszystkich stał on się wrogiem numer jeden.

"Ludzie nie lubią nie wiedzieć, kim jesteś; nie lubią rzeczy, które odstają od reszty, to ich przeraża. Wolą diabła, którego znają, niż tajemnice, której nie rozumieją."

Młodzieniec i Caitlin zbliżają się do siebie, jednak po każdym niezwykle tajemniczym spotkaniu pozostaje niedosyt.
Niestety tylko dziewczyna go akceptuje, co pod koniec prowadzi do wielkich konsekwencji.

Cała historia jest bardzo smutna, w każdym fragmencie książki czuć ból pochodzący z postaci. W powieści zawartych jest wiele emocji, nie tylko ból, smutek, ale również złość. Złość na ludzi, którzy tak źle i niesprawiedliwie traktują Lucasa.

"Istnieje całe mnóstwo uczuć: miłość, nienawiść, gorycz, radość, smutek, podekscytowanie, zakłopotanie, strach, gniew, pożądanie, poczucie winy, wstyd, wyrzuty sumienia, żal...
I żadnego z nich nie potrafimy kontrolować."


W książce występuje wiele ciekawych wątków. Ćpanie, pijaństwo, kłótnie rodziny, pomaganie sobie, akceptowanie, wątek miłości i przyjaźni.

Obok tej pozycji nie da się przejść obojętnie, wzbudza wątpliwości dotyczące otaczającego nas świata. Przy lekturze zastanawiamy się nad całym życiem, nad własnym postępowaniem, jak i postępowaniem innych ludzi. Również po skończeniu, Lucasa nie da się odłożyć na bok i zapomnieć o tym co przeczytaliśmy. Skłania nas on do pewnych przemyśleń.

Dlaczego jestem tą książkę oczarowana?
Całej historii towarzyszy  nutka tajemnicy, bohaterowie są skonstruowani pewnie, odważnie i bardzo dobrze. Niektórych czytelnik znienawidzi, innych pokocha.
Jednak najważniejsza część powieści to końcówka. Końcówka, która wbija w fotel, prowadzi do wielu łez i jak wcześniej wspominałam przemyśleń.
Mimo, że zakończenie książki było świetne, jestem zła na autora za skończenie powieści w taki sposób.

Opowieść bardzo gorąco polecam, ludziom którzy chcą przeczytać coś nie tylko ambitnego, ale również bardzo pięknego i prawdziwego. Bo tak, właśnie tak wygląda prawdziwa natura ludzkości.

Chcę przeczytać wszystko co wyszło spod ręki Kevina Brooksa, uważam go za niesamowitego pisarza, który w Lucasie poruszył bardzo ważny wątek 'nieakceptowania'. Jestem mu wdzięczna, że napisał tak dobrą, tak niesamowitą i tak prawdziwą książkę.

Co kojarzy mi się z tą książką?
Inna książka "Ten Obcy", bo chociaż nie jest o tym samym, ma bardzo podobny główny wątek.

sobota, 10 grudnia 2011

Madame Hemingway - Paula McLain

"Miłość to piękny łgarz"

Poruszająca opowieść o ambicji i zdradzie, osadzona w niezwykłych czasach, przedstawia historię miłości dwojga wyjątkowych osób: Ernesta Hemingwaya i jego pierwszej żony. W 1920 Hadley Richardson 28-letnia kobieta, która zrezygnowała już z nadziei na szczęście i miłość, spotyka młodziutkiego dziennikarza Hemingwaya. Po burzliwych zalotach i ślubie nowożeńcy wyjeżdżają z Chicago do Paryża, gdzie dołączają do grona literatów Straconego Pokolenia: Gertrudy Stein, Ezry Pounda i Scotta oraz Zeldy Fitzgeraldów. Hemingwayowie głęboko się kochają i nie pasują do hulaszczego, tonącego w alkoholu Paryża lat 20. Otoczony pięknymi kobietami, tworzący w atmosferze rywalizacji Ernest stara się odnaleźć tam swoją literacką drogę. Hadley zaś próbuje pogodzić obowiązki żony, muzy i przyjaciółki pisarza i nie zagubić przy tym siebie. Kiedy w małżeństwo Hemingwayów wkrada się oszustwo, doprowadza do zniszczenia wszystkiego, o co wspólnie walczyli.

Zdrada - co to tak naprawdę znaczy? Dlaczego do niej dochodzi i co jest gorsze, zdrada przyjaciela czy ukochanej osoby?
Najważniejsze jednak, czy zdradę jesteśmy w stanie wybaczyć.
W książce Pauli McLain znajdują się odpowiedzi na te pytania. Ale czy zawsze odpowiedzi są takie same? Przecież człowiek nie zdradza z konkretnego powodu!

Madame Hemingway to książka, o której można powiedzieć, że jest biografią życia Ernesta Hemingwaya i jego pierwszej żony Hadley. Historia zaczyna się na imprezie w Chicago gdzie się poznają. Od tamtego czasu spędzają ze sobą czas. Potem nadchodzi rozłąka, Hadley musi wyjechać do swojego rodzinnego miasta, jednak już pierwszego dnia, dostaje list od Ernesta i tak przyjaźń zaczyna przeradzać się w coś piękniejszego.
Po jeszcze jednym spotkaniu, gdy znowu była w domu, dostała list z oświadczynami. Oczywiście przyjęła je, pojechała do ukochanego i zaczęły się przygotowywania do ślubu.
Przed uroczystością opisane są również emocje Ernesta. W książce, jego przemyślenia występują tylko 4 lub 5 razy, ale pozwalają nam zbliżyć się do jego postaci.

Gdy Ernest i Hadley się poznają ona jest 28 - letnią "starą panna", a on cieszącym się życiem 21 - latkiem.
Mimo, że przyjaciółka Hadley, Kate nie wierzy, że może im się udać początek ich miłości jest wspaniały i bardzo udany.
Widać również jak dobrze się dogadują i jakie mają poczucie humoru.

"Hadley: Dopóki żyła moja matka, było identycznie. Nasze matki są bardzo podobne. Myślisz, że właśnie to nas w sobie pociąga?
Ernest: Dobry Boże, mam nadzieję, że nie."


"H: Na pewno będziemy to pamiętać. Kiedyś powiemy sobie, że akordeon jest dźwiękiem naszego pierwszego roku w Paryżu.
E: Akordeon, dziwki i rzyganie - to nasza muzyka."
W Paryżu wszystko jest inne, ludzie tam żyją w "trójkącie", co niestety po pewnym czasie odciska piętno na ich związku.
Jednak mimo wielu przeciwności losu, miłość Hadley do Ernesta jest niezwykła.

" [...] Kochałam go bardziej niż kogokolwiek w moim życiu. Wiedziałam, że on mnie potrzebuje i chciałam, żeby to się nigdy nie zmieniło. "

Ernest też bardzo ją kochał, lecz czasami wyżej stawiał karierę pisarza niż Hadley, co bardzo ją bolało.

Ja osobiście jestem zakochana w Erneście i mimo, że złamał mi serce, to jest tak niezwykłą osobą, że nie sposób mu nie wybaczyć.
To jak się zachowuje, jak opowiada o tym co czuje, jest niezwykle ważne dla niego i czytelnika, jest cytat który bardzo pasuje do jego osobowości.

"Był zagadką - wytworny, silny, słaby i okrutny. Niezrównany przyjaciel i sukinsyn."

Postać głównej bohaterki też jest stworzona bardzo dobrze, jest silna i odważna, mimo tego jak bardzo ją skrzywdził.

Pod koniec książki gdy już już wszystko w ich związku się waliło, płakałam już otwarcie. Ostatnie strony książki są strasznie bolesne dla Hadley, Ernesta, ale również dla czytelnika.
Nie chciałabym zdradzać fabuły, lecz był pewien fragment, Ernesta z kochanką, na samym końcu przy którym moja tama pękła i już do końca książki nie mogłam się uspokoić.

Madame Hemingway jest opowieścią niezwykłą, piękna, wzruszającą, smutną i zabawną.
Życie znanych osób Scotta i Zeldy Fitzgeraldów, Ezry Pounda i Gertrudy Stein jest niezwykle prawdziwie opisane. Czytając czułam się jakbym była z nimi podczas wszystkich zabaw, jakbym z nimi pijana szła po ulicach Paryża lat 20.

Kiedy sięgnęłam po tą historię miałam 'kryzys czytelniczy', każdą zaczętą książkę, kończyłam w połowie, nie umiałam się przemóc, mam zaczętych bardzo wiele powieści, jednak tylko tą ostatnimi czasy, skończyłam. Wciągnęła mnie niesamowicie i bardzo mocno polecam ją każdemu.

Książka również zmusiła mnie do poszukania utworów wszystkich dawnych pisarzy opisanych w ksiązce.
Mam zamiar przynajmniej część przeczytać. Również książkę napisaną przez Ernesta o Hadley, mam nadzieję, że jego historie wciągną mnie tak, jak ta napisana przez Paule McLain.

Jeszcze jedna rzecz! Ich przezwiska, ktore sobie nadawali, tak jak powiedziała autorka w wywiadzie 'stworzyli swój własny intymny świat.'

Polecam zobaczyć wywiad video z autorką Madame Hemingway na tej stronie: http://www.youtube.com/watch?v=NiRVgvXOosk

Jak również wywiad z nią: http://www.bukowylas.pl/content/ksiazka/madame-hemingway
W którym jest coś co przyciągnęło moją uwagę szczególnie:

"Po latach wyraźnie widać, że tęsknił za niewinnością i szczęściem życia z Hadley – tęsknota ta wyraźnie jest wyczuwalna w „Ruchomym święcie”. „Im więcej poznaję przedstawicielek twojej płci” – napisał do Hadley w 1940 roku – tym bardziej cię podziwiam”.

Co kojarzy mi się z ta ZACHWYCAJĄCĄ książką:
Również fantastyczny film : O północy w Paryżu, w którym poznałam Hemingwaya i Fitzegraldów. :)

piątek, 9 grudnia 2011

P.S. Kocham Cię - Cecelia Ahern

Życie Holly i Gerry'ego było idealne - szczęśliwe małżeństwo, dom w Dublinie, oddani przyjaciele, wspaniała rodzina. Mieli świat u stóp. Tak przynajmniej sądzili. Dlatego gdy Gerry niespodziewanie umiera, życie Holly rozpada się na kawałki. I oto okazuje się, że jej dowcipny mąż zostawił dziesięć listów, a w nich dziesięć poleceń, które Holly musi wykonać. Z pomocą przyjaciół i kochającej, choć nieco ekscentrycznej rodzinki, Holly przekonuje się, że los szykuje dla niej jeszcze wiele niespodzianek...

Czym jest dla nas śmierć ukochanej osoby? Jest dla nas końcem świata, czy mimo bólu, początkiem czegoś nowego.
Jak opiszemy śmierć? - Śmierć (łac. mors, exitus letalis) – stan charakteryzujący się ustaniem oznak życia, spowodowany nieodwracalnym zachwianiem równowagi funkcjonalnej i załamaniem wewnętrznej organizacji ustroju. Tak jak Wikipedia?
Czy może napiszemy, że to najgorsza zjawa, która zabiera nam kogoś kogo kochamy?!


P.S Kocham Cię to książka o śmierci. Bo gdyby nie umarł Gerry, to ta historia nie miałaby miejsca bytu.

Już od początku zaczyna się rozpacz Holly, po stracie męża. Jest w tym wiele bólu i JUŻ NA POCZĄTKU czytelnik czuje wielki smutek.


“ Jej oczy były obolałe i spuchnięte od wielogodzinnego płaczu. Tak jak każdej nocy w ciągu ostatnich kilku tygodni, dopiero we wczesnych godzinach rannych zapadła w niespokojny sen. Każdego ranka budziła się i odkrywała, że leży gdzieś w niewygodnej pozycji - dzisiaj była to kanapa. I po raz kolejny obudził ją telefon od zatroskanego przyjaciela albo członka rodziny. Najpewniej sądzili, że jedyne czym się zajmuje, to sen. Dlaczego nie dzwonili nocą, kiedy bez końca błądziła po domu niczym zombie, szukając w pokojach... czego? Co spodziewała się tam znaleźć? ”

Ten cytat ukazuje co czuła główna bohaterka po stracie. Chociaż wcale nie, bo skąd możemy wiedzieć co czuła?
Jeżeli nikt nie przeżył czegoś podobnego nie powinien mówić, że wie co ona czuje. Czy ja wiem? Nie.

Wypożyczając tę książkę z biblioteki nie spodziewałam się, że od pierwszych stron będzie niesamowicie smutna i bolesna, byłam pewna, że akcja rozpocznie się w środku.
Akcja? To obrzydliwe, że tak pisze. Przecież to śmierć!

Historia od początku pokazuje Holly, wdowę po Gerrym, kobietę która nie daje sobie rady po śmierci męża, ma dwie przyjaciółki i wspaniałą rodzinę mimo to czuje się najbardziej samotna na tym świecie. Uważa, że to niesprawiedliwe, że właśnie jej ukochany zmarł. Jest zatopiona w rozpaczy i nie przyjmuje pomocy od nikogo.
Pewnego dnia jednak otrzymuje kopertę od zmarłego męża.
W kopercie znajdują się zadania, które Holly musi wykonywać co miesiąc. Dzięki tym zadaniom żyje i wreszcie dostrzega, że coś ma sens, robi wszystko co Gerry jej karze, "dla niego wszystko".


Przyjaciółki Holly, Sharon i Denise, wkrótce czeka coś pięknego, jednak ona nie jest w stanie cieszyć się z nimi ich szczęściem, przez to również dochodzi do kłótni.
Matka głównej bohaterki również straciła męża, chociaż nie zabrała go śmierć, to czasami widać, że też to przeżywa.
Poznajemy również jej siostrę Ciare, która w rodzinę bohaterki wprowadza dużo zamętu i zabawy.
Kolejnymi członkami rodziny, są jej bracia.
Pamiętam, że jeden z jej braci był bardzo samotnym człowiekiem i mimo, że z Holly za sobą nie przepadali po jakimś czasie zaczęli spędzać ze sobą czas.
Ja osobiście pokochałam brata Declana. Jego dokument o imprezie Holly z przyjaciółkami i Ciarą, był niesamowicie zabawny i tym zdobył moje serce.
Trzeci brat, którego imienia nie umiem sobie przypomnieć to taki błazen/ żartowniś, "ulubiony" brat naszej bohaterki, ale po pewnym czasie zrozumiała, że jeżeli on niczego nie będzie brał na poważnie, to nic mu w życiu nie wyjdzie.
Oczywiście jak to w książkach o miłości, jest pewien mężczyzna, którego Holly zaczyna interesować. I chociaż na początku łączy ich tylko przyjaźń to później on czegoś chce.. (na szczęście skończyło się jak skończyło).

P.S Kocham Cię, jak na czas wydania przeczytałam dosyć późno, jednak nie żałuję ani chwili spędzonej z tą książką.
Przeczytałam ją w jedną noc, którą niemalże całą przepłakałam i do dzisiaj pamiętam jak bardzo mi się podobała.

To nie jest tylko książka dla "romantycznych duszyczek", jest również dla osób które straciły kogoś, jest dla osób które kochają czytać i jest dla osób, które tego nienawidzą. :)
Polecam ją bardzo wielu czytelnikom, ponieważ Cecelia Ahern, ma bardzo piękny styl pisania i myślę, że będzie potrafiła przemówić do każdego.
Mam nadzieję, że dane mi będzie przeczytać więcej książek tej wspaniałej pisarki!

Ostatnia kwestia to film.
Był tak beznadziejny, że głowa mała. Wiele się po nim spodziewałam. Aktorzy - ok, historia - ok, to dlaczego zrobili z tego takie badziewie? I chociaż płakałam przez połowę filmu, to dlatego, że myślałam o książce, lecz gdybym jej nie czytała ekranizacja nie wzbudziłaby we mnie żadnych uczuć.
Filmu nie polecam!

Co kojarzy mi się z tą książką?
Cytat: "Perspektywa śmierci to bardzo silna motywacja."

Drżenie - Maggie Stiefvater

Drżę


„Drżenie” to pierwsza część trylogii Maggie Stiefvater, która ukazała się już w 34. krajach! Sprzedano również prawa do filmu. Przez ponad 40 tygodni książka utrzymywała się na liście bestsellerów New York Timesa.
Opowieść o wilkołakach z Mercy Falls zaczyna się w momencie, gdy jeden ze szkolnych kolegów Grace zostaje zagryziony przez wilki. Jego ciało w tajemniczych okolicznościach znika z kostnicy. Tymczasem Grace, sama jako dziecko zaatakowana przez sforę i cudem uratowana, od lat widuje pod domem wilka o złotych oczach. Mieszkańcy miasteczka wyruszają na polowanie, a Grace odkrywa, że jej wilk to tak naprawdę wrażliwy chłopak Sam, który wkrótce staje się jej bliższy niż rodzice i przyjaciółki, i o którego życie, a nawet zwykłą ludzką postać musi walczyć.
Każdy rozdział zaczyna się podaniem temperatury otoczenia. Gdy zapada zmierzch i robi się coraz zimniej, ludzie stają się wilkami. Zły człowiek pozostaje zły w wilczej skórze, a romantyk – może być wilkiem romantykiem. Jaką osobą okaże się Sam i czy uda się mu zachować ludzką postać…?
„Drżenie” to opowieść o wielkiej miłości, ale także o wielkiej samotności. O tym, jak ważna jest przyjaźń. O potrzebie akceptacji i autorytetów. O współczesnych nastolatkach.

Od jakiegoś czasu trwa moda na wampiry, wilkołaki i i wampiro-podobne. Takich książek jest wydawanych coraz więcej, a zwyczajne obyczajówki schodzą na bok, dlatego czasami mam już totalnie dość paranormali.
Gdyby nie pozytywne recenzje, wątpię żebym zakupiła tę książkę.
Zachęciła mnie również przepiękna okładka, która "na żywo" robi lepsze wrażenie niż oglądana na internecie.
Kolejną zachęcają do kupna rzeczą był fragment (strona 76).
Następnie gdy miałam Drżenie już w ręce rzuciła mi się w oczy piękna dedykacja "Dla Kate, która płakała."
Dałam więc książce szansę i zaczęłam czytać.

Historia opowiada o losach Grace, dziewczynie, która mimo dwóch przyjaciółek jest samotna, o dziewczynie którą matka się nie interesuje, a jej życie polega na obserwowaniu tajemniczego wilka, z lasu.
Po pewnym czasie poznaje również tajemniczego chłopaka Sama i zaczyna między nimi coś się dziać i chociaż na początku Sam jest skryty, to potem Grace poznaje jego tajemnicę.. chłopak jest wilkiem.
Myślę, że dziewczyna przyjęła to trochę zbyt spokojnie, bo nagła informacja : twój znajomy jest wilkiem, powinna ją jakoś zaskoczyć, jednak wytłumaczeniem może być to, że sama została kiedyś przez wilka ugryziona i chociaż się nie przemieniła, bardzo dużo ją z nimi łączyło.

Poznajemy myśli Grace i jej spojrzenie na całą sytuację, ale autorka zrobiła świetny zabieg dzieląc historię na dwóch narratorów, więc nie tylko przezywamy to co bohaterka, ale również czujemy to co Sam.


Zima, to okres, w którym człowieczeństwo wilków ukrywa się pod skórą zwierzecia i im więcej zim przeżyli, tym dłużej w tej skórze pozostają. Może zdarzyć się tak, że pewnego dnia już na zawsze pozostaną wilkami.
Grace i Sam, są w sobie zakochani i nie chcąc siebie stracić, próbują to zmienić. Ale co mogą zrobić?
Robi się coraz zimniej, a ta zima ma być ostatnią zimą Sama jako człowieka.
Próbują wielu rzeczy, ale niestety nic im się nie udaje.
W tym momencie książka przemawiała do mnie szczególnie. Nie byli już szczęśliwymi nastolatkami chodzącymi po sklepie ze słodyczami (który był bardzo pięknie opisany), tylko osobami przepełnionymi troską i bólem..

"Obserwowałam, jak jego barki pulsują i trzęsą się, obserwowałam tę milczącą agonię przemiany, aż do tego jednego, cichego, strasznego krzyku. Krzyku, jaki wyrwał mu się z piersi w chwili, w której utracił siebie."


Drżenie pozwala nam również poznać wilków "od kuchni", czyli to jak oni się czują w postaci zwierzęcia.

"- Nie, Grace, to nie tak. Wilki nie zapominają, tylko wszystko postrzegają inaczej. Umysłem zwierzęcia. Gdy się jest wilkiem, niektóre sprawy stają się nieistotne. Nie odczuwamy jedynie emocji, tracimy je. Ale najważniejsze rzeczy - te zachowujemy. Przynajmniej większość z nas.
Jak miłość. [...]"


Rewelacyjną rzeczą jest temperatura, podana przed każdym rozdziałem, bo w danym momencie wiemy co może nas czytelników czekać.
Chociaż nie, tak naprawdę książka nie jest przewidywalna, więc to daje nam tylko minimalny obraz tego co może się wydarzyć.

Drżenie uważam za jedną z lepszych książek o wilkołakach i śmiało mogę polecić, każdemu, szczególnie jednak komuś, kto ma dosyć zwykłych, nudnych, przewidywalnych książek paranormalnych.

Nie mogę się doczekać aż dorwę "Niepokój" i chciałabym spróbować też innych książek autorki, bo bardzo odpowiada mi jej styl pisania.

Co kojarzy mi się z tą książką?

Śnieg, którego obecnie w Polsce brak!

Lepiej nie pytaj - Hilary Freeman


Lily jest przekonana, że jej nowy chłopak Jack jest doskonały - tylko dlaczego nigdy nic nie mówi o swojej przeszłości? Lily za wszelką cenę próbuje dotrzeć do jego byłej dziewczyny i poznać prawdę. Obmyśla sposób – na pozór bardzo sprytny i skuteczny - tworzy fałszywy profil wymyślonej dziewczyny i umieszcza go na popularnym portalu społecznościowym. Ale nie kończy się tylko na wirtualnej korespondencji. Nieszkodliwa zabawa nieoczekiwanie prowadzi do całkiem nieprzewidzianych, nawet groźnych konsekwencji.

W dobie internetu w dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe. Możemy być piękną, szczupłą modelką, czy przystojnym sportowcem, jednak wtedy nie jesteśmy sobą.
W dobie internetu coraz częściej występuje kłamstwo, niby to jestem ja, ale tak naprawdę udaję kogoś innego.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego się za kogoś podajemy, dlaczego nie ujawniamy naszego prawdziwego "ja"?
Po pierwsze przez bezpieczeństwo, to najważniejsze. Jednak najczęściej kłamiemy, by stać się kimś kim zawsze chcieliśmy być,  kłamiemy przez to, że w prawdziwym życiu, jesteśmy samotni, jesteśmy odludkami.

Jednak bohaterka "Lepiej nie pytaj" stwarza profil ciekawej dziewczyny o imieniu Laura, po to by czegoś dowiedzieć się o swoim chłopaku Jacku, od jego byłej dziewczyny Alex .
Na portalu społecznościowym szybko zaprzyjaźnia się z Alex i już wkrótce ta druga nalega na spotkanie.
Po pewnym czasie Lily zgadza się i do spotkania dochodzi.
Od tego momentu akcja zaczyna nabierać tempa.
Dowiadujemy się wiele o życiu Jacku i  Alex, a nasza bohaterka zaczyna...
.. łgać wszystkim naokoło. Swoim rodzicom, ukochanego chłopakowi i Alex. Jednak nie potrafi z tego wyjść, coraz bardziej chce się dowiedzieć dlaczego Jack i Alex nie są już razem, więc kontynuuje przyjaźń z dziewczyną, kontynuując tym samym kłamstwo.

I właściwie o tym opowiada cała historia, można by rzecz, że w końcu robi się to nudne szczególnie, że książka nie jest napisana jakimś ambitnym językiem, ale właśnie przez to, że jest lekka i przyjemna można spędzić przy lekturze miło czas.
Kolejnym plusem jest na pewno końcówka, która jest najlepsza z całej opowieści. I szczerze przy, której poleciała mi łezka. ;)

Bohaterowie, nie mają jakichś szczególnych cech. Nie zapadają  w pamięć, jednak autorka stworzyła ich tak, że ja polubiłam wszystkich. Czasami nie do końca podobało mi się zachowanie przyjaciółki Lily, jednak na końcu zdobyła u mnie wielkiego plusa.. :)

I .. czy każde kłamstwo wychodzi na jaw?


Nie, na pewno nie, jednak są swego rodzaju konsekwencje. Dlaczego kłamiemy? By się bronić, żeby nasze życie było ciekawsze?
Uważam, że ludzie powinni myśleć, zanim kłamstwo wypowiedzą, bo jak ono wyjdzie na jaw, to ich życie może się definitywnie zmienić. A nawet jeżeli się nie wyda, czy naprawdę chcemy później żyć, z wyrzutami sumienia?
Bohaterka naszej powieści - skłamała, bo CHCIAŁA DOBRZE, a co z tego wyszło? Same problemy i wiele kłótni z najbliższymi...
..dlatego ku przestrodze : "nie kłam- bo stracisz więcej niż zyskasz".
Chciałabym dodać też wspaniały cytat z książki:
"Lepiej nie pytaj - bo nie zawsze odpowiedź jest taka, jakiej oczekujesz."

Co kojarzy mi się z tą książką?
Kolejna książka "Gra o Juliana" - Adele Griffin
Obie są bardzo podobne.

Hej :)

Totalnie nie wiem jak zacząć (podobno początki są najgorsze), więc witam wszystkich serdecznie. :)
Jestem Kadzia i mam zamiar rozpocząć blog z recenzjami książek. (wow, nie? :D)

Nie jestem osobą, która umie ładnie pisać, używać pięknych słów i tak naprawdę to nie będą prawdziwe recenzje. To raczej coś w stylu przemyśleń/uczuć do danych książek.
Na początku zrobię opcje kopiuj/wklej i wkleję moje stare recenzje, dla "zapoznania".
Mam coś do siebie, że o złych książkach nigdy nie napisałam, więc na razie będą to tylko dobre opinie. :)
Wstawienie pierwszego posta może trochę potrwać, bo mam zamiar zrobić kilka poprawek.
No i szczerze wciągnęłam się w serial "El Barco" i będę leciała go oglądać. :D
Więc zapraszam wszystkich i życzcie mi powodzenia. :D